Dokuczanie, wyśmiewanie, poniżanie. Plaga przemocy w szkołach. Naukowcy poznali schemat

Dokuczanie, wyśmiewanie, poniżanie. Plaga przemocy w szkołach. Naukowcy poznali schemat

Chłopiec, ofiara przemocy rówieśniczej
Chłopiec, ofiara przemocy rówieśniczej Źródło: Shutterstock
Przemoc szkolna to powszechnie występujące zjawisko. Część dzieci zmaga się z tym problemem przez wiele lat, na różnych etapach swojej edukacji. Czy można mówić o powtarzającym się schemacie rozwoju przemocy rówieśniczej? Jak zapobiegać nękaniu jednych uczniów przez innych? Na te pytania odpowiada badanie naukowców Uniwersytetu SWPS z Katowic pod kierownictwem dr Małgorzaty Wójcik.

Przemocy w szkole albo jej okolicy doświadcza na świecie połowa dzieci w wieku 13-15 lat. Około 150 milionów dzieci zgłosiło bycie ofiarą przemocy rówieśniczej. Statystycznie więcej niż jeden na trzech nastolatków w wieku 13-15 lat doświadczył prześladowania (Dane z raportu „An Everyday Lesson: #ENDviolence in Schools).

Naukowcy z Uniwersytetu SWPS postanowili sprawdzić, dlaczego niektórzy uczniowie stają się ofiarami nękania ze strony rówieśników. W tym celu badacze przeprowadzili serię rozmów z młodymi dorosłymi, którzy doświadczyli wieloletniej przemocy szkolnej w postaci dokuczania, poniżania i wyśmiewania.

Na podstawie analizy ich wspomnień, eksperci wskazali schemat rozwijającej się spirali przemocy oraz potencjalne rozwiązania mogące przeciwdziałać prześladowaniu rówieśniczemu.

Czytaj też:
Burza po decyzji Czarnka. Poseł PO krytykuje, szef MEiN o „chamstwie”

Pierwszy atak

Uczestnicy badania wspominali pierwsze sytuacje, które rozpoczęły spiralę rosnącej przemocy. Na pozór niewinne zaczepki, jak zwrócenie uwagi na wygląd lub cechy, np.: kolor włosów, noszenie niemodnych butów, problemy z wymową lub pochodzenie rodzica – permanentnie stosowane przez agresorów – doprowadzały do wieloletniego gnębienia. Krzywdzony często nie reagował na zaczepki, traktując je jako żarty lub wygłupy, a w skrajnych przypadkach nawet jako wyraz sympatii. Były one jednak pierwszym sygnałem ostrzegawczym.

Wstępna faza prześladowania rozwijała się, gdy negatywne komentarze i wygłupy przestawały być jednorazową sytuacją, tylko przybierały na sile i zmieniały się w nowe formy dokuczania.

– Na tym etapie pokrzywdzonym uczniom coraz trudniej było wydostać się z nieprzyjemnej sytuacji. Pojawiały się strach i niepewność utrudniające podjęcie reakcji obronnej w postaci np. zgłoszenia problemu nauczycielom lub rodzicom. Z czasem dochodziło myślenie, że powodem, dla którego są prześladowani, jest ich własne zachowanie, wygląd lub ubiór, co starali się zmienić. Wierzyli, że próba dostosowania się do innych, zaprzyjaźnienia z agresorem przez okazywanie mu sympatii, śmianie się z jego żartów sprawi, że staną się tak samo akceptowani jak reszta uczniów. Metoda ta nie powstrzymywała przemocy, tylko wpędzała krzywdzonych uczniów w jeszcze większy dyskomfort psychiczny – wyjaśnia dr Małgorzata Wójcik.

Ostatni sprzymierzeniec

Istotnym elementem życia w społeczności szkolnej jest najbliższa grupa znajomych. Ich wsparcie jest szczególnie ważne w obliczu nasilających się dokuczliwości ze strony pozostałych uczniów. Uczestnicy badania wskazywali na zbawienny wpływ osób lub nawet jednej osoby, która była przy nich i wspierała ich. Dlatego dodatkowym ciosem okazywało się odejście sprzymierzeńca, który w obawie o swoje dobre imię decydował się na pozostawienie ucznia, postrzeganego jako „odmieńca”.

Dalsze zadawanie się z nim było negatywnie odbierane przez resztę uczniów. Takim sprzymierzeńcem mógł być znajomy lub grupa, która początkowo reagowała, stając w obronie krzywdzonego, jednak stopniowo obojętniała, a nawet przyłączała się do agresora.

Faza pełnego prześladowania następowała, gdy uczeń był regularnie nękany. Powodowało to jego odosobnienie, apatię i niechęć do podejmowania działań w obawie przed narażeniem się agresorom. Taki uczeń wyróżniał się nadmierną czujnością w interakcjach z innymi, mającą chronić go przed potencjalnym ryzykiem ataku. Stan ten mógł być również wywołany brakiem reakcji i niezrozumieniem ze strony rodziców czy nauczycieli, u których szukał wcześniej pomocy. Uczestnicy badania wskazywali, że przez bagatelizowanie problemu przez dorosłych sytuacja się pogarszała.

Wywoływała jeszcze większe poczucie społecznego odrzucenia i wstydu, a czasem emocjonalnego zobojętnienia na własne cierpienie. Również nieumiejętna próba załatwienia sprawy kończyła się pogorszeniem sytuacji ofiary prześladowania.

Czytaj też:
Szwecja. Dwoje dzieci rannych w strzelaninie. Zatrzymano dziewięć osób

Jak przerwać cykl?

Badanie pozwoliło na ujawnienie powtarzającego się cyklu rozwijania się przemocy wobec uczniów i reakcji pokrzywdzonych. Taki schemat potrafił powtarzać się przez kolejne lata edukacji.

Rozwijaniu się cyklu zapobiega skuteczne rozpoznanie sytuacji na początku, na pierwszym etapie, gdy uczeń zaczyna być obiektem nieprzyjemnych żartów ze względu na określoną cechę lub zachowanie.

Przy tworzeniu rozwiązań zapobiegających przemocy w szkołach istotne jest wzmacnianie poszanowania dla różnorodności i odmienności, a także promowanie pozytywnych zachowań w grupie – zwłaszcza przy budowaniu wzajemnych relacji między uczniami.

Warto też dodać, że postrzegana przez środowisko rówieśnicze słabość czy odmienność może być trudna do zauważenia z zewnątrz tego środowiska. Ważną rolę pełnią więc nauczyciele, których czujność i świadomość jest szczególnie ważna w rozpoznawaniu pierwszych oznak przemocy między uczniami, ale też w sytuacji, gdy uczeń zgłasza się do nauczyciela z prośbą o pomoc.

Badanie przeprowadzili: dr Małgorzata Wójcik, Uniwersytet SWPS, prof. Robert Thornberg, Uniwersytet Linköping, Wojciech Flak, Uniwersytet SWPS, Jakub Leśniewski, Uniwersytet SWPS.
Źródło: Wprost