We Wrocławiu przyszły na świat czworaczki. Sytuacja rodziny nadal jest niepewna

We Wrocławiu przyszły na świat czworaczki. Sytuacja rodziny nadal jest niepewna

Niemowlę, zdjęcie ilustracyjne
Niemowlę, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Fotolia / pyansetia2008
W poniedziałek 20 września we Wrocławiu urodziły się czworaczki. Dzieci urodziły się zdrowe, ale groźba deportacji wciąż wisi nad ich ojcem.

Czworaczki urodziły się w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. W oficjalnym komunikacie placówki podano metodę odebrania porodu oraz pokrótce opisano sytuację. „Urodziły się po ukończeniu 30-tego tygodnia ciąży poprzez cesarskie cięcie, w ciągu zaledwie kilku minut. Cała czwórka to chłopcy o masie urodzeniowej od 1270 g do 1550 g” - przekazali pracownicy szpitala.

„Warto podkreślić, że był to pierwszy poród czworaczków, który odebrali lekarze z naszego Szpitala. Jest to wielkie wydarzenie, wymagające ogromnego zaangażowania całego zespołu położniczego oraz neonatologicznego” - mogliśmy przeczytać dalej w komunikacie. Najbliższe dni cała czwórka niemowlaków spędzi teraz pod czujnym okiem lekarzy z Oddziału Neonatologii.

facebook

Ukraińscy rodzice czworaczków boją się deportacji

Poród budził zainteresowanie mediów także z innego powodu. Ojcu noworodków grozi bowiem deportacja na Ukrainę. Oleksij i Marina do Polski przyjechali z Kropywnycki. Ślub wzięli już w naszym kraju i to tutaj chcieli, by narodziły się ich kolejne dzieci. – Na Ukrainie panuje bieda, korupcja, ludzie są zmęczeni napiętą sytuacją z Rosją, boją się wojny, a opieka lekarska pozostawia wiele do życzenia. Na przykład na cały szpital działa tylko jeden aparat do badań USG. I gdybym zaszła w mnogą ciążę na Ukrainie, to pewnie zdecydowałabym się na aborcję. W Polsce jestem pod wspaniałą opieką – mówiła Onetowi kobieta.

– Polska Straż Graniczna przyjechała na kontrolę do firmy, w której pracowałem. Odkryli, że nie miałem ważnego prawa do wykonywania pracy, który nam, obcokrajowcom, wydają urzędy wojewódzkie. Niestety, ten dolnośląski jest pod tym względem wyjątkowo niewydolny – tłumaczył Oleksij. Przyznał, że zapłacił trzy tysiące złotych kary, a i tak Straż Graniczna wbiła mu do paszportu pieczątkę z nakazem deportacji. Cała sytuacja oznacza dodatkowo, że mężczyzna nie może legalnie pracować, a brak dochodów przy czwórce małych dzieci to poważny problem.

Rodzina złożyła już zażalenie na decyzję urzędników. – Nie wyobrażam sobie, że musiałbym opuścić Marinę i wyjechać z Polski. Zostawić samą? Jak miałaby dać sobie radę z opieką nad czworaczkami? Po porodzie będzie przecież osłabiona. A ja muszę zarabiać, bo czeka nas ogrom wydatków: cztery wózki, cztery łóżeczka, pieluchy, ubranka – mówił Onetowi Oleksij. Przypomniał, że ma też starszego, 16-letniego syna, który też ma swoje potrzeby. – Przez całą tę sytuację moja radość i szczęście z powiększenia rodziny miesza się z tragizmem – zdradził.

Czytaj też:
Dopiero czwarta żona dała Jagielle upragnionego syna. Zofia Holszańska zmarła 560 lat temu