Największą niespodzianką francuskich wyborów prezydenckich jest brak niespodzianek.
Od pewnego czasu Francuzi szokowali kolejnymi wynikami wyborów. Obecna kampania prezydencka pokazała jednak, że tamtejsze elity polityczne odrobiły lekcję z poprzednich porażek. Główni faworyci, Sarkozy i Royal, większość energii poświęcili na odbicie radykalnego elektoratu Jean-Marie Le Pena. Dlatego słowem-kluczem kampanii przedwyborczej była Marsylianka – kandydaci licytowali się, kto głośniej ją zaśpiewa i w ten sposób udowodni swoją miłość do trójkolorowej flagi. Okazali się w tym bardzo skuteczni – lider Frontu Narodowego zdobył niecałe 11 proc. głosów.
„Le Figaro" wynik wyborów skomentowało jako powrót do dwubiegunowości we francuskiej polityce. Ten prawicowy dziennik ma rację pisząc o polaryzacji, jednak nie pasuje tutaj słowo „powrót”. Francja tradycyjnie była krajem, który szedł w pierwszej linii państw walczących o europejską integrację. Porażka referendum w sprawie eurokonstytucji (popierały ją najważniejsze partie w kraju: i prawicowe i lewicowe) pokazała jednak, że nie tędy droga. Dlatego programy wyborcze Sarkozy’ego i Royal były tak mocno przesycone wątkami nacjonalistycznymi. To pomogło im odnieść sukces. Ale przy okazji stało się ważnym sygnałem – bliższa integracja państw w ramach Unii Europejskiej to tylko mit w głowach najbardziej zażartych euroentuzjastów. Mit bez szans na realizację przynajmniej w ciągu najbliższych lat.
„Le Figaro" wynik wyborów skomentowało jako powrót do dwubiegunowości we francuskiej polityce. Ten prawicowy dziennik ma rację pisząc o polaryzacji, jednak nie pasuje tutaj słowo „powrót”. Francja tradycyjnie była krajem, który szedł w pierwszej linii państw walczących o europejską integrację. Porażka referendum w sprawie eurokonstytucji (popierały ją najważniejsze partie w kraju: i prawicowe i lewicowe) pokazała jednak, że nie tędy droga. Dlatego programy wyborcze Sarkozy’ego i Royal były tak mocno przesycone wątkami nacjonalistycznymi. To pomogło im odnieść sukces. Ale przy okazji stało się ważnym sygnałem – bliższa integracja państw w ramach Unii Europejskiej to tylko mit w głowach najbardziej zażartych euroentuzjastów. Mit bez szans na realizację przynajmniej w ciągu najbliższych lat.