Rolnik z Dębowej Góry Daniel Cybulski osłupiał, gdy w czwartek zobaczył na swoim polu potężnego sępa. Miał nadzieję, że padlinożerca odleci. Kiedy dwa dni później zauważył go w tym samym miejscu, domyślił się, że sęp jest ranny. "Podjechałem na pole maluchem, schwytałem ptaka i przywiozłem go do siebie na podwórze. Chciałem wezwać pomoc, ale nikt nie wierzył, że mam sępa w samochodzie" - opowiada.
Jak twierdzi rolnik, wszyscy do których dzwonił, traktowali jego prośby o pomoc, jak dowcip.
M.in. od Jerzego Pietrzaka, którego firma zajmuje się pomocą dla zwierząt w Łodzi, usłyszał: "Sęp? A może kondor?! Przecież w Polsce nie ma sępów! Zresztą my zajmujemy się ptakami krajowymi, a nie egzotycznymi". Pietrzak odłożył słuchawkę.
Rodzina Cybulskich musiała więc zaopiekować się padlinożercą. "Był bardzo przestraszony i wycieńczony. Daliśmy mu mielonego mięsa. Jadł, aż miło" - mówi gazecie krewna rolnika Ewa Pejska.
Następnego dnia, wreszcie, opiekę nad ptakiem przejął kierownik Leśnictwa Miejskiego w Łodzi Dariusz Wrzos. Przewiózł on sępa do szpitala dla zwierząt w łódzkim ogrodzie zoologicznym. Ptak przeszedł specjalistyczne badania. Okazało się, że ma uszkodzone skrzydło. "Jest w złej kondycji fizycznej. Kontuzja skrzydła uniemożliwia mu lot" - mówi dyrektor łódzkiego zoo Ryszard Topola.
A skąd sęp płowy wziął się pod Skierniewicami? - dopytuje się "Dziennik Łódzki". Dyrektor Topola wyklucza, by sęp mógł uciec z międzynarodowej hodowli reintrodukcyjnej w Austrii. Ptak nie ma obrączki.
Ornitolog z Uniwersytetu Łódzkiego dr Tomasz Janiszewski wyjaśnia, że sępy płowe to ptaki wędrowne. "One mają włóczęgostwo we krwi. Żyją na Bałkanach i często zapuszczają się dość daleko. Ten najwyraźniej się zapędził, doznał kontuzji i wylądował pod Skierniewicami. Jeśli uszkodzenie skrzydła nie jest zbyt poważne, wróci na wolność" - zapewnia ornitolog.
Daniel Cybulski, który uratował sępowi życie, dziwi się: "I o co tyle hałasu? Zeżarł parę kilogramów mięsa, które kosztuje, i zapaskudził mi całego malucha" - mówi gazecie.
ab, pap