Tradycyjne polowanie na delfiny na Wyspach Owczych w ubiegłym roku przyniosło wyjątkowo krwawe żniwo. Do największego fiordu Północnego Atlantyku zapędzono ponad 1400 dorosłych osobników. Zamieszczone później w sieci fotografie zabitych zwierząt sprawiły, że zdecydowano się na zmianę.
Obrońcy praw zwierząt od lat pomstowali na grindadrap, nazywając ten zwyczaj barbarzyńskim i niepotrzebnym. W ubiegłym roku nawet szef związku poławiaczy Olavur Sjurdarberg w rozmowie z BBC zgodził się, że doszło do przesady. Potwierdził, że był to duży błąd, jednak zaznaczył, iż nie złamano prawa.
W związku z międzynarodową krytyką władze autonomicznego regionu zdecydowały się jednak na przynajmniej częściowe wysłuchanie ekologów. Po petycji podpisanej przez 1,3 mln osób zgodzili się na wprowadzenie rocznego limitu połowu delfinów białobocznych. W pierwszych dwóch latach będzie to maksymalnie 500 sztuk na rok.
Krwawy grindadrap z 2021 roku
We wrześniu 2021 roku w zatoce Skalabotnur u wybrzeży Eysturoy w archipelagu Wysp Owczych odbyło się kolejne doroczne święto grindadrap. W relacji BBC mogliśmy przeczytać, że w tamtym roku skala wydarzenia przerosła wszelkie oczekiwania i zaszokowała także lokalnych mieszkańców. Do tej pory rekordowo udawało się upolować 900-1200 delfinów. Tym razem było to jednak dokładnie 1428 sztuk.
Na makabrycznych zdjęciach widać było długą plażę usłaną martwymi ssakami. Wokół zwierząt unosiły się zabarwione krwią fale, ponieważ stworzenia te dobijane były dopiero na płyciźnie. Martwe sztuki dzielono pomiędzy mieszkańców, którzy cenią sobie ich mięso i podkreślają kulturowy aspekt polowania. Sprzedaż kawałków delfinów to także dla niektórych źródło utrzymania.
Czytaj też:
Inflacja zmusiła zoo do cięć wydatków. To wywołało bunt wśród pingwinów