Polska powinna poszukać własnej niszy na rynku rozwoju technologii satelitarnych. Specjaliści uważają, że stać nas na budowę małych rakiet i satelitów. Skorzystałby na tym cały kraj.
Wbrew fizycznemu oddaleniu, kosmos i krążące po orbicie satelity stanowią część naszej codzienności. Bez nich nie byłoby prognoz pogody, telewizji satelitarnej, łączności z jednostkami na morzu, bezpiecznej nawigacji lotniczej, dokładnych i aktualnych map. Satelity dostarczają informacji o środowisku, ostrzegają o katastrofach. W Polsce - pomagają m.in. w identyfikacji upraw na potrzeby systemu unijnych dopłat rolniczych.
Pod względem rozwoju i wykorzystania technik satelitarnych Polska ma jednak olbrzymie zaległości. W otoczeniu aglomeracji warszawskiej co roku pojawia się ponad 10 tys. budynków. W Polsce nie ma żadnego systemu
monitorowania przybywania tych obiektów w czasie rzeczywistym. Nie ma też środków publicznych ani metod identyfikacji tych budynków. W efekcie na co dzień, a także w sytuacjach kryzysowych, zagrożeń państwa, regionów czy miast - decyzje są podejmowane w oparciu o informacje pozbawione tych obiektów.
W Polsce nie korzysta się też z najnowszych technik w jednej z podstawowych czynności geodezyjnych - identyfikacji
przestrzennej obiektu, która wymaga bardzo precyzyjnego wyznaczenia pozycji punktów na powierzchni ziemi. Na świecie korzysta się w tym celu z GPS.
Poseł SLD Bogusław Wontor uważa, że rozwój technik satelitarnych w Polsce wymaga pewnych "organizacyjnych przeobrażeń". "Umocowanie Centrum Badań Kosmicznych w Polskiej Akademii Nauk ukierunkowuje z urzędu sprawy kosmosu i rozwoju technik kosmicznych na kwestie związane z nauką", a nie np. - z gospodarką - wyjaśnił.
Jak zauważył poseł, w Polsce nie ma obecnie żadnej ustawy dotyczącej tych zagadnień. Należy też określić Narodowy Program Kosmiczny i stworzyć Narodową Agencję Kosmiczną. "Posiada ją każde z państw, odgrywających ważną rolę w tej dziedzinie" - podkreślił.
Finansowane ze środków budżetowych projekty związane z techniką satelitarną dają liczne możliwości komercjalizacji. Ocenia się np., że w przyszłości dwie trzecie rynku nawigacji satelitarnej będą stanowić usługi. Dlatego, według Wontora, jeśli Polacy uznają, że nie stać ich na rozwijanie technik kosmicznych, to "więcej ich będzie kosztować kupowanie technik, bez których państwo i tak nie może normalnie funkcjonować".
Na małe rakiety nas stać
Wśród potencjalnych, kluczowych dla Polski przedsięwzięć satelitarnych Jakub Ryzenko z Polskiego Biura ds. Przestrzeni Kosmicznej wymienił m.in. uczestnictwo w budowie robota planetarnego do badań Księżyca, tworzenie systemu konsultacyjnego telemedycyny dla szpitali polowych oraz budowę sieci terminali satelitarnego dostępu do Internetu na terenach odległych i poza krajem.
Pod względem rozwoju i wykorzystania technik satelitarnych Polska ma jednak olbrzymie zaległości. W otoczeniu aglomeracji warszawskiej co roku pojawia się ponad 10 tys. budynków. W Polsce nie ma żadnego systemu
monitorowania przybywania tych obiektów w czasie rzeczywistym. Nie ma też środków publicznych ani metod identyfikacji tych budynków. W efekcie na co dzień, a także w sytuacjach kryzysowych, zagrożeń państwa, regionów czy miast - decyzje są podejmowane w oparciu o informacje pozbawione tych obiektów.
W Polsce nie korzysta się też z najnowszych technik w jednej z podstawowych czynności geodezyjnych - identyfikacji
przestrzennej obiektu, która wymaga bardzo precyzyjnego wyznaczenia pozycji punktów na powierzchni ziemi. Na świecie korzysta się w tym celu z GPS.
Poseł SLD Bogusław Wontor uważa, że rozwój technik satelitarnych w Polsce wymaga pewnych "organizacyjnych przeobrażeń". "Umocowanie Centrum Badań Kosmicznych w Polskiej Akademii Nauk ukierunkowuje z urzędu sprawy kosmosu i rozwoju technik kosmicznych na kwestie związane z nauką", a nie np. - z gospodarką - wyjaśnił.
Jak zauważył poseł, w Polsce nie ma obecnie żadnej ustawy dotyczącej tych zagadnień. Należy też określić Narodowy Program Kosmiczny i stworzyć Narodową Agencję Kosmiczną. "Posiada ją każde z państw, odgrywających ważną rolę w tej dziedzinie" - podkreślił.
Finansowane ze środków budżetowych projekty związane z techniką satelitarną dają liczne możliwości komercjalizacji. Ocenia się np., że w przyszłości dwie trzecie rynku nawigacji satelitarnej będą stanowić usługi. Dlatego, według Wontora, jeśli Polacy uznają, że nie stać ich na rozwijanie technik kosmicznych, to "więcej ich będzie kosztować kupowanie technik, bez których państwo i tak nie może normalnie funkcjonować".
Na małe rakiety nas stać
Zdaniem dyrektora generalnego ds. rozwoju w firmie Avio Polska (firma działająca w obszarze lotniczo-kosmicznym), Jacka Krystowskiego, naszą szansą są tanie badania kosmiczne, małe rakiety, małe satelity. "Rynek europejski zajęło kilku gigantów w tej dziedzinie, np. Włosi, Francuzi, Niemcy. Wejście na ten rynek, wart miliardy euro, blokują ogromne bariery finansowe i technologiczne. Jeżeli chcemy zaistnieć, musimy rozpychać się na obrzeżach" - sugerował.
Jako przykład zajęcia niszy na rynku lotniczym Krystowski podał Czechy i ich specjalizację w zakresie "małych samolotów dla każdego". Obecnie Czesi są europejskimi liderami dużego europejskiego programu badawczego w tym zakresie. "Powinniśmy szukać podobnych dróg w przemyśle kosmicznym" - wskazał.Wśród potencjalnych, kluczowych dla Polski przedsięwzięć satelitarnych Jakub Ryzenko z Polskiego Biura ds. Przestrzeni Kosmicznej wymienił m.in. uczestnictwo w budowie robota planetarnego do badań Księżyca, tworzenie systemu konsultacyjnego telemedycyny dla szpitali polowych oraz budowę sieci terminali satelitarnego dostępu do Internetu na terenach odległych i poza krajem.
ab, pap