Około 19.30 w sobotę dyżurny skarżyskiej policji dostał zgłoszenie o krzyczącej kobiecie, która biegła po torach w Lipowym Polu. Policjanci szybko dotarli na miejsce i starali się dowiedzieć, co się stało. Zapłakana obywatelka Ukrainy początkowo nie była w stanie odpowiedzieć na ich pytania. Po chwili powiedziała, że wysiadła na chwilę na peron w Skarżysku Kościelnym. Wtedy pociąg odjechał. Zdesperowana kobieta biegła za nim przez trzy kilometry.
Pasażerka jechała z Przemyśla do Warszawy z trojgiem dzieci w wieku od 5 do 10 lat, żeby odwiedzić znajomą. 36-latka zostawiła też w pociągu dokumenty i telefon.
Dzieci zostały w pociągu. Służby skontaktowały się z personelem
Policjanci skontaktowali się z SOK-istami. Ustalili, że pociąg za jakiś czas zatrzyma się na stacji w Radomiu. Załoga pociągu zaopiekowała się dziećmi i przekazała je pod opiekę SOK-istów. W międzyczasie funkcjonariusze policji zawieźli kobietę do Skarżyska-Kamiennej, gdzie wsiadła w pociąg do Radomia.
– Mundurowi umożliwili jej także telefoniczny kontakt z dziećmi. Kobieta mogła je uspokoić i zapewnić, że wkrótce się zobaczą – relacjonował podkomisarz Jarosław Gwóźdź oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Skarżysku-Kamiennej. Matka spotkała się ze swoimi dziećmi w Radomiu. Stamtąd wyruszyli w podróż do Warszawy.
Czytaj też:
4-latka sama w aucie w Krakowie. Matka nie reagowała na komunikat