Polscy siatkarze odnieśli 11. zwycięstwo z kolei. Drugie spotkanie tych drużyn odbędzie się w sobotę w Katowicach (początek 20.00).
Polska: Zagumny, Gruszka, Pliński, Wlazły, Kadziewicz, Świderski, Gacek (libero) oraz Bąkiewicz, Żygadło, Prygiel
Bułgaria: Żekow, Jordanow, Gajdarski, N. Nikołow, Ananiew, Stojkow, Salparow (libero) oraz Konstantinow, Aleksiew, Cwetanow, Aleksandrow, Żarew
Obie drużyny mają już zapewniony udział w turnieju finałowym LŚ, ale siatkarze obiecywali, że nie podejdą do ostatnich spotkań rundy interkontynentalnej na luzie. Polacy chcieli podtrzymać passę zwycięstw, a Bułgarzy zamierzali wziąć rewanż za dwie porażki w Warnie. Stawką polsko-bułgarskiej konfrontacji była też nagroda pieniężna. Za wygranie grupy federacja otrzyma milion dolarów, drugie miejsce to o 50 tys. USD mniej. Goście zagrali bez Mateja Kazijskiego i Władimira Nikołowa, którzy odpoczywają przed finałami.
Jak zawsze przy okazji meczów LŚ katowicki Spodek pękał w szwach. Przed halą można było kupić mnóstwo akcesoriów dla kibiców, sporym wzięciem cieszyło się malowanie twarzy na biało-czerwono. 11- tysięczna publiczność nie żałowała gardeł, choć początek meczu w wykonaniu biało-czerwonych nie był imponujący. Bułgarzy prowadzili w pierwszym secie 8:5, a potem nawet 13:7. Trener Lozano dokonywał zmian, jego drużyna odrobiła straty (13:14), ale do remisu nie udało się doprowadzić. Niespodziewane emocje były w końcówce. Goście prowadzili już 24:19 i... popełnili kilka prostych błędów. W efekcie Polacy zdobyli trzy punkty. Tyle, że ostatnie w tej partii, przegranej do 22. Nie pomogła "Pieśń o Małym Rycerzu".
Drugiego seta Polacy zaczęli świetnie, od prowadzenia 4:0. I trener rywali musiał wziąć szybko czas. Nie wyprowadziło to gospodarzy z uderzenia. Zaczęły im wychodzić kontry po udanych obronach. W efekcie utrzymywali bezpieczną przewagę (10:5, 17:12). Bułgarzy nie rezygnowali prowadzeni do ataku przez Bojana Jordanowa. Zdołali zmniejszyć różnicę punktową do jednego oczka (19:20). I ponownie interesująca była końcówka. Tym razem Polacy prowadzili 24:21 i stracili dwie piłki setowe. Pomógł im Metodi Ananiew psując zagrywkę.
Losy trzeciego seta rozstrzygnęły się przy stanie 10:10. Na zagrywkę poszedł wtedy Paweł Zagumny i Polacy zdobyli cztery punkty z rzędu. Polski rozgrywający zaliczył asa, uderzając piłkę z szybkością zaledwie 38 km/h (dla porównania po zagrywce Mariusza Wlazłego licznik wskazywał 110 km/h). Przy stanie 20:17 dla Polaków na parkiet wszedł kapitan gości Plamen Konstantinow ale nie pomógł rodakom.
Bułgarzy w kolejnej partii nie byli już równorzędnymi rywalami dla zespołu trenera Lozano. Polacy grali pewnie, spokojnie, dokładnie, a Mariusz Wlazły i Sebastian Świderski dziurawili parkiet po bułgarskiej stronie siatki. Zakończył mecz - jak przystało na kapitana - Piotr Gruszka.
Po meczu powiedzieli:
Trener Bułgarii Martin Stojew: "Polska wygrała zasłużenie, choć pierwsze trzy sety były wyrównane. My zrobiliśmy więcej błędów w końcówkach. Wynikało to z braku koncentracji i młodego wieku grających dziś zawodników. W czwartym secie się poddaliśmy".
Trener Polski Raul Lozano: "Początek był w naszym wykonaniu zły. Bułgarzy nie pozwolili nam rozwinąć ataków. Potem rozegraliśmy bardzo dobre zawody, podobnie zresztą jak rywale. Pod koniec spotkania Bułgarzy przestali wierzyć w sukces, a my graliśmy na swoim, równym poziomie".
Kapitan reprezentacji Polski Piotr Gruszka: "Nie możemy być zadowoleni z naszej gry, tylko z wyniku. Zaczęliśmy słabo. Nie pamiętam, kiedy ostatnio popełniliśmy tyle błędów".
Kapitan Bułgarii Plamen Konstantinow: "Oba zespoły zaczęły mecz nerwowo. Było sporo błędów. Polacy zrobili ich mniej w kluczowych momentach, bo dziś byli zespołem bardziej doświadczonym".
ab, pap