Choć większość pytanych przez reporterów uczestników koncertu podkreślała, że spełnił on ich oczekiwania, niektórzy narzekali na brak takich wielkich przebojów grupy, jak np. "Give It Away" i "Under The Bridge".
Muzycy nie ograniczyli się jednak do piosenek z najnowszej płyty. Koncert rozpoczęli od znanego utworu "Can't Stop"; potem zabrzmiał m.in. równie znany "Scar Tissue".
Entuzjazm fanów wzbudzały solowe popisy gitarzystów. Michael Balzary, znany jako Flea (bas) i John Frusciante (gitara) są znani z porywających solówek na koncertach i mają olbrzymi wpływ na brzmienie zespołu.
Najbardziej znane przeboje artyści śpiewali razem z publicznością. Przy końcu koncertu zabrzmiał oczekiwany przez wielu fanów utwór "Californication", choć w znacznie spokojniejszej aranżacji niż ta, znana z płyty.
Na bis muzycy zagrali "By The Way" i "Soul to Squeeze" oraz uraczyli widzów znakomicie przyjętą improwizacją na perkusji i trąbce, na której grał basista grupy, Michael Balzary.
- Nigdy nie byliśmy w Polsce, choć bywaliśmy w pobliżu. Jesteśmy wdzięczni, że mogliśmy tu być, to był piękny wieczór. Dziękujemy!, mówił na zakończenie koncertu basista Balzary.
Widzom podobała się też oprawa koncertu; zespół grał w ascetycznej scenografii; sceną była stalowa konstrukcja, pokryta czarną folią. Na tym tle wyróżniała się charakterystyczna, pomarańczowa perkusja.
Chorzowski koncert był pierwszym w Polsce i jedynym w tej części Europy występem wywodzącego się z Kalifornii zespołu. Artyści promowali swój najnowszy, dwupłytowy album pt. "Stadium Arcadium", który ukazał się w zeszłym roku.
Red Hot Chili Peppers to jedna z największych gwiazd współczesnego rocka, który ta grupa wzbogaca m.in. elementami funky i rapu. Fani zespołu cenią tę energetyczną, melodyjną muzykę w dobrych aranżacjach, czerpiącą inspiracje z różnych nurtów muzycznych, z ciekawym, różnorodnym wokalem Anthony'ego Kiedisa. W skład zespołu wchodzą obecnie Kiedis (wokal), Balzary (bas), Frusciante (gitara) i Chad Smith (perkusja).
Przed koncertem gwiazdy wieczoru publiczność rozgrzewała australijska grupa Jet oraz młody amerykański raper Mickey Avalon. Występ "Papryczek" zamknął cykl koncertów gwiazd rocka na Stadionie Śląskim. W ostatnich tygodniach wystąpiły tam zespoły Pearl Jam i Genesis z Philem Collinsem.pap, ss