W roku 2006 na 1000 urodzeń przypadły 344 przypadki aborcji. Średnia dla wszystkich 16 landów wyniosła 174 zabiegów przerywania ciąży. Najniższy wskaźnik ma Bawaria z 126 aborcjami. "FAZ" zaznacza równocześnie, że liczba zabiegów przerywania ciąży w Berlinie, podobnie jak w innych landach, systematycznie maleje. W 1996 roku na 1000 urodzeń przypadało 393 zabiegów aborcyjnych.
Władze stolicy Niemiec tłumaczą wysoki wskaźnik trudną sytuacją ekonomiczną wielu matek oraz specyficznymi warunkami życia w wielkim mieście, a także utrzymującą się tradycją z czasów NRD, gdy przeprowadzenie zabiegu było relatywnie proste. "Jesteśmy bezradni" - przytacza "FAZ" słowa przedstawicielki berlińskiego rządu Sabine Hermann.
Większość zabiegów finansowana jest przez władze. W roku 2005 z kasy landu sfinansowano 93,3 proc. zabiegów. Na ten cel Berlin wydał prawie 3,5 mln euro.
Aborcja nie podlega w Niemczech karze, jeżeli zabieg przeprowadzony został w ciągu pierwszych dwunastu tygodni od zapłodnienia. Warunkiem dokonania aborcji jest przedstawienie przez kobietę zaświadczenia o odbyciu konsultacji w poradni. Aborcja jest możliwa bez ograniczenia czasowego, gdy dziecko jest wynikiem gwałtu lub gdy zagrożone jest życie matki bądź też, jeżeli dziecko ma urodzić się niesprawne, a matka uważa, że będzie to dla niej zbyt ciężkie psychiczne obciążenie.
W 2005 roku konsultacje odbyło ponad 13,7 tys. kobiet, z których 10,6 tys. dokonało rzeczywiście aborcji.
Aby zachęcić kobiety do rodzenia dzieci niemiecki rząd podjął szereg decyzji mających poprawić sytuację rodziców. W ciągu najbliższych pięciu lat władze chcą utworzyć pół miliona nowych bezpłatnych miejsc z żłobkach. Rodzic rezygnujący z pracy na rzecz wychowywania dziecka otrzymuje przez rok 67 proc. swego ostatniego wynagrodzenia netto.
ab, pap