Polacy wyprzedzili Francję oraz Niemców. Jest to trzeci z rzędu złoty medal mistrzostw świata polskiej osady. Poprzednio zwyciężyła w Gifu (2005) oraz Eton (2006). Polska czwórka podwójna zapewniła sobie wcześniej awans do igrzysk olimpijskich w Pekinie.
Po minięciu linii mety Konrad Wasielewski jako jedyny z osady położył się, po chwili podniósł i wydał okrzyk zwycięstwa. Cała czwórka cieszyła się tak jak przed rokiem i dwoma laty. W 2006 roku Międzynarodowa Federacja Wioślarska (FISA) uznała ich najlepszą męską osadą świata. W uzasadnieniu napisano m.in. że "pływają nie tylko szybko, ale również ładnie. Ich styl może służyć jak wzór do naśladowania innym".
Po raz ostatni przegrali w przedbiegach mistrzostw świata w Gifu. Pokonali ich Czesi. Potem już polski zespół nie miał sobie równych i w finale tamtego czempionatu pewnie sięgnął po złoty medal.
W 2007 roku wygrali w regatach w Essen oraz w królewskich w Henley na Tamizie. Dwukrotnie zwyciężyli w Pucharze Świata (Ottensheim i Amsterdam) i zdobyli to trofeum.
Mając takie referencje jechali do Monachium w roli faworytów. Wygrali przedbieg, półfinał i zdecydowanie w finale.
"Najbardziej obawiałem Francuzów i Ukraińców - powiedział PAP trener czwórki podwójnej Aleksander Wojciechowski. - Ci pierwsi mają znakomity start i finisz. Niemcy też są silni, ale brakuje im błysku".
Polacy mieli najlepsze międzyczasy na 500, 1000 i 1500 m. "Pływanie tej osady nazwałbym kosmicznym - dodał Aleksander Wojciechowski. - Słyszę tu na brzegu, że zwycięstwa naszej czwórki stają się już nudne. Mnie one jednak nie nudzą. Denerwowałem się przed startem jak zawsze. O 7.00 mieliśmy w niedzielę poranny rozruch, potem była koncentracja w hotelu, na torze zjawiliśmy się dwie godziny przed startem. Co dalej? Za rok w igrzyskach cel może być tylko jeden".
pap, ss