Niezwykły poród w Białymstoku. Czworaczki przyszły na świat w ciągu trzech minut

Niezwykły poród w Białymstoku. Czworaczki przyszły na świat w ciągu trzech minut

Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny im. L. Zamenhofa w Białymstoku
Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny im. L. Zamenhofa w Białymstoku Źródło: Wikimedia Commons / Henryk Borawski
W Białymstoku w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przyszły na świat czworaczki. 30-letnia mieszkanka Suwałk uporała się z tym zadaniem w zaledwie 3 minuty.

Do narodzin czworaczków w Białymstoku doszło w 32. tygodniu zagrożonej ciąży. Szczęśliwie, obawy lekarzy okazały się niepotrzebne i wszystko przebiegło bez zakłóceń. Zabieg cesarskiego cięcia pozwolił przyspieszyć cały proces, który ostatecznie zamknął się w trzech minutach. Sprawne działanie możliwe było dzięki asyście 22-osobowego zespołu medyków.

Czworaczki z Białegostoku są zdrowe

– Mimo symptomów zagrożenia wcześniejszym porodem, ciąża przebiegała całkiem przyzwoicie. Zresztą wynikiem tego jest urodzenie dzieci o prawidłowej masie ciała, jak na czworaczki i jak na ten wiek ciążowy – poinformował dziennikarzy doktor Jerzy Przepieść, kierownik Kliniki Perinatologii i Położnictwa w białostockim szpitalu.

Spośród czwórki dzieci, troje waży 1600 gramów: to Mikołaj, Marcel i Milan. Najlżejsza Malwina waży jedynie 1200 gramów. Wszystkie niemowlęta są w inkubatorach, lecz nie wymagają wsparcia oddechowego. Stan ogólny całej czwórki określany jest jako „dobry”. Jak zapewniła doktor Elżbieta Kulikowska, kierownik Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w białostockim szpitalu, cała czwórka jest zdrowa.

Narodziny czworaczków jak zaplanowana bitwa

Matka dzieci pod baczną opieką lekarzy pozostawała już od 21. tygodnia ciąży, kiedy to trafiła do szpitala. Medycy przyznają, że do porodu przygotowywali się od dawna i zadbali o najmniejsze szczegóły. – Tydzień temu zaczęło się przygotowania jak do wielkiej bitwy. Wszystko było rozplanowane, każdy najmniejszy szczegół. Neonatolodzy ćwiczyli, kto ma wziąć pierwsze dziecko na ręce, kto drugie, kto trzecie, a kto czwarte – zdradziła rzecznik szpitala Katarzyna Malinowska-Olczyk.

Spośród 22 lekarzy, na każde dziecko przypadały dwie pielęgniarki i jeden neonatolog. Reszta zespołu składała się z położników i anestezjologów. Ostatecznie jednak obyło się bez komplikacji. Złożona będzie za to sytuacja rodziny, która ma jeszcze jedną 2,5-letnią córkę. Matka dzieci przyznaje, że jej życie w Suwałkach zmieni się teraz o 180 stopni.

Czytaj też:
Prof. Kołacińska-Wow: Rekordzistka, którą operowałam, miała raka piersi wielkości łebka od szpilki. Polskie kobiety chcą się badać
Czytaj też:
Zofia Zborowska-Wrona: Nie będę apolityczna, by mieć trzy razy więcej followersów