Być może po tej wygranej Gołotą otrzyma kolejną, piątą już szansę zdobycia tytułu zawodowego mistrza świata. Dotychczasowe próby były nieudane.
Niedzielny (czasu polskiego) pojedynek w Madison Square Garden rozpoczął się nieźle w wykonaniu Gołoty, ale jeszcze w pierwszej rundzie inicjatywę przejął McBride, który kilka razy mocno trafił ciosami sierpowymi. Polak wytrzymał napór przeciwnika, m.in. dzięki swemu doświadczeniu (wypluł ochraniacz na szczękę, co spowodowało chwilowe przerwanie walki - PAP), a od kolejnego starcia to on dyktował warunki w ringu.
39-letni Gołota coraz częściej uderzał lewymi prostymi, na które nie miał sposobu McBride. Poza tym polski pięściarz był znacznie szybszy od cięższego o ponad 20 kg rywala. W piątej rundzie Irlandczyk doznał rozcięcia łuku brwiowego. W tym momencie było już niemal przesądzone, że nie odeśle Gołoty na sportową emeryturę, jak mówił w licznych wywiadach.
Gołota sporo uderzał także sierpami, a po kolejnej serii ciosów z tzw. odwrotnej pozycji, w szóstym starciu, sędzia Arthur Mercante Jr. odesłał McBride'a (pogromcę Mike'a Tysona) do narożnika.
Andrzej Gołota zanotował 40. zwycięstwo, a jego bilans uzupełnia sześć porażek i remis. 34-letni McBride legitymuje się rekordem 34- 6-1.
Pierwotnie Gołota w nowojorskiej MSG (wcześniej nie wygrał żadnego z trzech swoich pojedynków w tej hali) miał skrzyżować rękawice z Nigeryjczykiem Samuelem Peterem - o pas tymczasowego (interim) mistrza świata WBC, ale na kandydaturę Polaka nie zgodziła się współfinansująca imprezę stacja telewizyjna ShowTime.pap, em