Do połowy ponad 300-kilometrowego dystansu wydawało się, że Hamilton dość pewnie zmierza po mistrzostwo. Prowadzenie stracił tylko raz, kiedy na 15. okrążeniu zjechał do boksu dotankować paliwa. Nie zmieniał wówczas opon (uczestnicy zaczynali na tzw. przejściowych), a właśnie stan ogumienia na mokrej nawierzchni miał duży wpływ na uzyskiwane czasy. Utrudnieniem był padający deszcz, a prognozy meteorologiczne zapowiadały nawet przejście tajfunu.
Hamilton jechał coraz wolniej, a na jednym z okrążeń miał rezultat gorszy aż o siedem sekund od broniącego tytułu mistrza świata Hiszpana Fernando Alonso (McLaren-Mercedes). Na 31. "kółku" 22-latek zjechał do alei serwisowej (był wtedy drugi, za Raikkonenem), ale uczynił to tak niefortunnie, że wypadł z toru i ugrzązł w jego fragmencie pokrytym żwirem. Opony były już do tego stopnia zużyte, że nie zdołał wydostać się z pułapki.
W tym momencie na prowadzenie wyszedł Kubica, któremu niewiele wcześniej założono opony przeznaczone na suchą nawierzchnię. Dzięki temu jechał szybciej i wyprzedzał kolejnych rywali. Radość polskich kibiców nie trwała jednak długo. Awaria pojazdu, prawdopodobnie skrzyni biegów, spowodowała, że po kilku minutach wycofał się z wyścigu i praktycznie skończyły się emocje w niedzielnych zmaganiach.
"W ciągu dwóch weekendów uciekły nam kolejne dwa miejsca na podium - powiedział Kubica. - Udając się na pierwszy pit stop miałem jeszcze spory zapas paliwa, ponieważ zjechałem wcześniej niż planowaliśmy. Moje opony były już zniszczone, a na torze było sucho, więc postanowiliśmy założyć ogumienie na suchą nawierzchnię. Okrążenie później znowu zaczęło padać i kilku kierowców, którzy tak jak ja założyli już +slicki+, wróciło po deszczówki. Ja postanowiłem zaryzykować i przetrwałem te cztery mokre kółka, choć było ciężko. Później musiałem jeszcze wyprzedzić Massę.
Optymalny tor jazdy był suchszy, ale żeby go pokonać musiałem zjechać tam, gdzie było więcej wody. Udało się nadrobić pozycję, lecz mimo to straciłem sporo czasu, ponieważ schłodziły mi się opony. Zanim znowu je dogrzałem, straciłem kilka sekund. Raikkonena wyprzedziłem w tym samym miejscu i sytuacja była analogiczna. Odpadłem z Grand Prix Chin na prowadzeniu, jadąc o sekundę szybciej niż kierowca za mną, więc wynik mógłby być dosyć dobry. Podium, a może i lepiej. W moim bolidzie prawdopodobnie zepsuła się hydraulika. Nagle wysiadło wspomaganie kierownicy i nie mogłem już zmieniać biegów."
Po wycofaniu się Kubicy na pierwszej pozycji jechał Raikkonen, a za nim Alonso i Brazylijczyk Felipe Massa (Ferrari). W takiej kolejności minęli metę. W klasyfikacji generalnej MŚ Hamilton ma już tylko cztery punkty przewagi nad Alonso i siedem nad Raikkonenem. Kubica zachował szóstą lokatę. Już jej nie poprawi, a może stracić, bowiem wyprzedzić go może jeszcze Fin Heikki Kovalainen (Renault).
W Szanghaju bardzo dobrze spisał się 20-letni Niemiec Sebastian Vettel (Toro Rosso-Ferrari), który uplasował się tuż za podium, mimo że wystartował z 17. pozycji (po kwalifikacjach został cofnięty o pięć miejsc za zajeżdżanie drogi). Piąty był Brytyjczyk Jenson Button (Honda), a szósty Włoch Vitantonio Liuzzi (Toro Rosso-Ferrari).
Wszystko rozstrzygnie się 21 października na torze Interlagos w Sao Paulo podczas GP Brazylii.pap, em, ab