Na platformie Elona Muska internautka żaliła się, że nie otrzymała od nauczycielki punktów w kategorii „zaangażowanie społeczne”. Stało się tak, ponieważ nie przekazała na rzecz Szlachetnej Paczki 10 zł, tłumacząc, że nie ma takiej kwoty.
Uczniowie, którzy komentowali udostępnionego przez nią screenshota, twierdzili, że punkty te są istotne, bo mogą liczyć się do oceny końcowej z zachowania, wystawianej co półrocze.
„Tata nie mógł zrobić przelewu”
Uczennica udostępniła zdjęcie wpisu sporządzonego przez nauczycielkę, który widniał w elektronicznym dzienniku. Wyjaśniła, że „miała dosłownie 4 zł na koncie, a tata nie mógł jej zrobić przelewu [uzupełniając kwotę o 6 zł – red.], bo akurat miał spotkanie” – czytamy.
I choć nie wiemy, czy taka sytuacja faktycznie miała miejsce, a także – czy komentująca rzeczywiście otrzymała uwagę, to jednak jej wpis stał się na tyle popularny, że dotarł wkrótce do samej minister edukacji w rządzie Donalda Tuska – Barbary Nowackiej.
„Proszę o przesłanie mi namiaru na szkołę i osobę, która ten wpis zrobiła” – skomentowała minister, podając przy okazji swój adres e-mail. Nowacka oceniła sytuację jako „oburzającą”. „Nie można oceniać aktywności w zależności od możliwości finansowych” – stwierdziła.
Internauci podzieleni. Wpis został usunięty
Zaangażowanie osoby, która obejmuje tak ważną funkcję w państwie w, bądź co bądź, tak błahą sprawę, przez jednych ocenione zostało pozytywnie, a przez innych – wręcz przeciwnie. Jeden z komentujących zauważył, że „od upominania nauczyciela jest dyrektor czy kurator”. Ktoś inny wyliczał, że jeśli Nowacka chciałaby zajmować się tego typu sprawami, to „nie miałaby kiedy spać”.
Inni zaś pochwalili interwencję. Widać, że sprawy „zwykłych uczniów są dla niej istotne” – twierdzą.
Warto dodać, że użytkowniczka Twittera ostatecznie usunęła screenshota. Niektórzy uważają, że był to „żart”, a inni, że uczennica po prostu „przestraszyła się”, a sprawa poszła „za daleko”.
twitterCzytaj też:
Polskie patrole obrzucone kamieniami i płonącymi konarami. Jest nagranieCzytaj też:
Spór o lekcje religii. Hołownia: To nie jest decyzja ministra czy biskupa