Piwosze, których liczba przekroczyła w tym roku 6 milionów, zjedli m.in. 104 pieczone woły. Największe na świecie święto amatorów piwa, nawiązujące do XIX-wiecznej tradycji, odbyło się na monachijskich błoniach Theresienwiese po raz 174.
Pełne ręce roboty miały służby medyczne. Sanitariusze musieli zaopiekować się 565 osobami "pijanymi w trupa". Pierwszej pomocy udzielono blisko 8000 osób. Zdaniem Bawarskiego Czerwonego Krzyża tegoroczny Oktoberfest przebiegł "w miarę spokojnie", jeśli nie liczyć wielu ran ciętych i kłutych. Najpoważniejszy incydent wydarzył się tydzień temu, gdy dwóch Albańczyków pchnęło nożem włoskiego studenta, poważnie go raniąc.
Ulubioną pamiątką uczestników festynu były litrowe kufle, w których tradycyjnie podawano piwo. Aby zapobiec ich wynoszeniu, organizatorzy powołali specjalną grupę interwencyjną. Pracownicy odebrali gościom 200 tys. przemycanych kufli.
Jak twierdzi tygodnik "Der Spiegel", wielu uczestników Oktoberfestu nie poprzestaje na konsumpcji piwa. Jedna trzecia osób, którym udzielono pomocy medycznej, miała we krwi oprócz alkoholu także narkotyki. Ulubioną mieszanką jest haszysz wzmacniany amfetaminą - twierdzą naukowcy.
Nadmiar alkoholu powoduje czasami zaburzenia pamięci. Jak pisze "SZ", goście festynu zgubili 50 dzieci, które zostały jednak - wcześniej czy później - odebrane przez rodziców bądź opiekunów z biura osób i rzeczy znalezionych. Gorzej było ze zgubionymi sztucznymi szczękami, gdyż z czterech znalezionych na błoniach odebrano dotychczas tylko jedną.
Wśród przedmiotów poszukujących właściciela jest też wózek inwalidzki, halka oraz wiele portfeli i kart bankomatowych. Biuro rzeczy znalezionych czynne jest do 9 listopada - przypomina agencja dpa.
pap, ss