Raikkonen wyprzedził partnera z Ferrari - Brazylijczyka Felipe Massę, startującego z pole position. Trzeci był Hiszpan Fernando Alonso. Natomiast jego partner z zespołu i dotychczasowy lider klasyfikacji MŚ, Brytyjczyk Lewis Hamilton ukończył zawody na siódmej pozycji.
Przed GP Brazylii Hamilton prowadził w MŚ z dorobkiem 107 punktów. Wyprzedzał o cztery Alonso, mistrza świata w ostatnich dwóch sezonach, a także o siedem Raikkonena, który miał na koncie pięć triumfów w sezonie, o jeden więcej od rywali.
W niedzielę Fin stanął na najwyższym stopniu podium po raz szósty, po triumfach w GP Australii, GP Francji, GP Wielkiej Brytanii, GP Belgii oraz GP Chin. W tej sytuacji Hamilton, aby utrzymać prowadzenie w mistrzostwach, musiałby ukończyć wyścig co najmniej na piątej pozycji. Był siódmy, ale zdobył tytuł wicemistrzowski, bowiem Alonso spadł ostatecznie na trzecie miejsce w MŚ.
GP Brazylii była prawdziwym popisem całego teamu Ferrari, który wygrał ten wyścig przede wszystkim taktycznie, a do tego jego bolidy były najszybsze, zaś technicy nie popełnili błędów przy zmianach opon swoich kierowców.
Przez większość wyścigu na prowadzeniu znajdował się Massa, który cały czas utrzymywał nieznaczną przewagę - od półtorej do trzech sekund - nad Raikkonenem.
Brazylijczyk po raz drugi znalazł się w boksie po 50 okrążeniu i wrócił do stawki z ponad 20 sekundową stratą do kolegi z zespołu, który, ścigając się z niemal pustym bakiem, powiększał tę przewagę, zanim trzy rundy później również zmienił opony. Wyjeżdżając z linii serwisowej Raikkonen znalazł się tuż przed kolegą z Ferrari i nie oddał prowadzenia do końca.
Już na pierwszych wirażach Massa zablokował Hamiltona, którego po chwili wyprzedził Raikkonen. Brytyjczyk jechał dalej bardzo nerwowo i w wyniku błędu znalazł się na chwilę na poboczu, zanim wrócił na tor na siódmej pozycji, za Włochem Jarno Trullim z Toyoty.
Brytyjczyk szybko wyprzedził Trullego, a na siódmym okrążeniu znalazł się również przed Niemcem Nickiem Heidfeldem, który tuż po starcie stracił szóstą pozycję wywalczoną w kwalifikacjach na rzecz Kubicy.
Polski kierowca, w wyniku błędu Hamiltona, przesunął się na piąte miejsce, zanim poprawił się o jedna lokatę po udanym manewrze po wewnętrznej toru, który pozwolił mu wyprzedzić Australijczyka Marka Webbera z Red Bull-Renault.
W tym samym momencie wielki pech spotkał Hamiltona, który najprawdopodobniej w wyniku zbyt niefrasobliwej jazdy uszkodził skrzynię biegów, a jego bolid nagle zwolnił i przez trzy okrążenia wyprzedzali go bez trudu inni kierowcy, przez co spadł na 18. pozycję. Po trzech takich rundach znów jednak przyspieszył i zaczął odrabiać straty.
Szaleńcza pogoń Hamiltona być może zakończyłaby się lepszym rezultatem, gdyby nie to, że w całym wyścigu trzykrotnie zmieniał opony. Taktykę trzech postojów w boksie przyjął w GP Brazylii także Kubica.
Polski kierowca pokazał się w niedzielę z bardzo dobrej strony, bowiem najpierw łatwo wygrał walkę z Webberem na ósmym okrążeniu, a na 33. bez większych problemów wyprzedził Alonso i przesunął się na trzecią pozycję, zanim po raz drugi musiał opuścić tor.
Jednak prawdziwym pokaz jego umiejętności można było zobaczyć na dziesięć okrążeń przed metą, gdy dogonił Niemca Nico Rosberga, a kiedy kierowca teamu Williams-Tpypta zaatakował Heidfelda, opóźnił hamowanie i wyprzedził obydwu po wewnętrznej toru, przesuwając się na czwarte miejsce.
Nie długo jednak Kubica cieszył się tą lokatą, bowiem na dwie rundy przed końcem wyścigu Rosberg zdołał go wyprzedzić, a na ostatecznie osiągnął nawet kilkusekundową przewagę nad nim. Polak minął linię mety tuż przed Heidfeldem.pap, ss