Krystyna Romanowska: Każda rodzina ma jakąś tajemnicę. Są tajemnice ważniejsze i mniej ważne, większe i mniejsze?
Noémi Orvos-Tóth: Są rodzinne tajemnice, ale są też nieopowiedziane historie. Te drugie różnią się od pierwszych tym, że wcale nie muszą być mocno raniące dla członków rodziny. Są to po prostu rzeczy, które członkowie rodziny uważają za zbyt osobiste, aby się nimi dzielić. Nie dotyczą właściwie nikogo innego niż ten, kto tej historii nie opowiada. Np. matka w rodzinie nie opowiada o swojej wielkiej miłości z czasów młodzieńczych, ale nie ma ona – de facto – żadnego wpływu na życie członków jej rodziny.
Z tajemnicami jest inaczej – one dotykają wszystkich w rodzinie, ale także wymagają energii w to, żeby nie wydostały się na światło dzienne.
Nie rozmawia się o tym, a jeżeli temat pojawia się przypadkowo, wszyscy dokoła czują, że nie powinno się go dotykać przez zadawanie niewłaściwych pytań. Każdy z moich klientów, który doświadczył takiego zbliżenia się do rodzinnej tajemnicy, mówił: „przeczuwałem, że coś w tym musi być”, „wiedziałam, że nie mogę tego dotykać”. W ten sposób ta tajemnica oddziela nas od innych członków rodziny, z którymi jesteśmy związani.
Największe tajemnice to te związane z tożsamością?
To szukanie odpowiedzi na pytanie: „kto jest moim ojcem?”, „kto jest moim dziadkiem?”
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.