Łukasz Ż. oczekuje na ekstradycję w Niemczech. W związku z wypadkiem na Trasie Łazienkowskiej zatrzymanych zostało również pięć osób. Jedną z nich jest Aleksander G. Zdaniem śledczych mężczyzna wspólnie imprezował z 26-latkiem. Pracował też w wypożyczalni aut, z której wynajęto volkswagena i cuprę, którymi podróżowali Łukasz Ż. i jego towarzysze. Dodatkowo już po samej tragedii miał ustalać plan opuszczenia Polski przez 26-latka. Nie zgadza się z tym ojciec Aleksandra G.
– To jakiś koszmar. Przyszli po syna i go aresztowali. On nie miał z tym nic wspólnego. Mówią, że pomagał mu w ucieczce. To jakiś absurd – komentował. Jego zdaniem w czasie wypadku Aleksander G. znajdował się w wynajmowanym mieszkaniu z dziewczyną. – Przecież wszystko jest do sprawdzenia. W budynku są kamery i można to zweryfikować – dodał ojciec zatrzymanego.
Kolega Łukasza Ż. pomógł mu opuścić Polskę? Prokuratura o „ojcowskich uczuciach”
– Kierujemy się, pracując nad sprawą materiałami dowodowymi, a nie ojcowskimi czy matczynymi uczuciami – odpowiedział zainteresowanemu rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Prok. Piotr Antoni Skiba zaznaczył, że śledztwo trwa, a sprawa jest rozwojowa. Przesłuchiwani są kolejni świadkowie. – Jest podejrzenie, że doszło do wyścigu. Prokuratura szuka na to dowodów – powiedział rzecznik warszawskiej prokuratury.
„Od wielu dni bulwersuje nas tragiczny wypadek na Trasie Łazienkowskiej, jesteśmy wszyscy myślami i sercem z rodziną ofiary i osobami poszkodowanymi w tym wypadku. Do takich sytuacji nie może dochodzić na naszych ulicach, dlatego cały czas pracujemy nad konkretnymi rozwiązaniami” – podkreślił Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy zaznaczył, że „nie ma zgody na to, aby ulice były torami wyścigowymi”.
Czytaj też:
Łukasza Ż. nie zatrzymano w niemieckim szpitalu. Na jaw wyszły nowe faktyCzytaj też:
Dotarli do starego nagrania Łukasza Ż. Rapował, że „ma w głowie terror”