Naszyjnik ten nie był pokazywany publicznie przez pół wieku – aż do teraz. Gdy w listopadzie trafi na aukcję Sotheby's w Genewie, jego cena wywoławcza wyniesie 1,8–2,8 miliona dolarów (1,3–2,1 miliona funtów).
Dekadencki naszyjnik ozdobiony jest 500 diamentami zawieszonymi na trzech sznurach.
Niektórzy historycy biżuterii uważają, że zawiera diamenty z niesławnego dzieła, które wywołało skandal wokół Marii Antoniny. Chodzi konkretnie o skandaliczne oszustwo dokonane u schyłku XVIII wieku we Francji, wymierzone w autorytet Marii Antoniny, tamtejszej królowej. Królowa bowiem została fałszywie oskarżona o nieuiszczenie opłaty za naszyjnik – ten w rzeczywistości został zabrany przez oszusta, który udawał, że działa w jej imieniu.
Naszyjnik trafi na aukcję
Andres White Correal, przewodniczący i szef sprzedaży przedmiotów królewskich i szlacheckich w Sotheby's na Europę i Bliski Wschód, powiedział agencji prasowej PA, że jego zdaniem najważniejszy jest fakt, że diamenty przetrwały.
– Można zobaczyć takie rzeczy w muzeach tylko wtedy, gdy pochodzą od rodzin królewskich, które wciąż panują, jak na przykład zbiory tutaj, w Wielkiej Brytanii, albo gdy odwiedzi się dawne kolekcje cesarskie i królewskie w takich miejscach jak Petersburg czy Moskwa, gdzie można zobaczyć zbiory carskie. Zwykle nie da się zobaczyć klejnotów tej klasy w rękach prywatnych – mówił.
Correal powiedział, że ma nadzieję, że naszyjnik zostanie nabyty przez instytucję lub trafi do prywatnej kolekcji, która „doceni” biżuterię i pozwoli społeczeństwu dowiedzieć się o jej historii. – Chciałbym, aby naszyjnik trafił do solidnej i wspaniałej kolekcji, w której osoba doceniająca tego typu biżuterię mogłaby go bezpiecznie przechowywać dla następnego pokolenia – dodał, podkreślając, że jego zdaniem można być jedynie "opiekunem" takiej klasy biżuterii, a nie jej "posiadaczem".
Naszyjnik zostanie wystawiony na aukcji Sotheby's Royal and Noble Sale, która odbędzie się 11 listopada w Mandarin Oriental w Genewie.
Czytaj też:
William i Harry na nabożeństwie żałobnym. „Zachowali dystans, nie rozmawiali”Czytaj też:
Pomnik królowej Elżbiety II wywołał burzę. „Coś jest nie tak”