W czerwcu tego roku ks. Roman Siatka pozwał diecezję włocławską i podlegającego jej duchownego – podaje „Gazeta Wyborcza”. Miał bowiem zostać przed laty wykorzystany seksualnie.
Chciał otrzymać 500 tysięcy złotych na terapię, rekolekcje, a także na spłatę długów, które powstały po zaciągnięciu pożyczek od znajomych na terapię. W rozmowie z redakcją dziennika wskazał, że zarówno diecezja, jak i zgromadzenie wiedziały o sprawie, ale „pozwolili dalej wykładać w seminarium” K. Ponadto „nie przeszkadzało im, że jest proboszczem miejscowej parafii”.
Poprosił, by uklęknał. Wtedy doszło do oburzającego zdarzenia
Ks. Siatka pod koniec lat 90. dołączył do seminarium w Kazimierzu Biskupim (województwo wielkopolskie). Wybrał tam swojego kierownika duchowego. Będąc na drugim roku kleryk odwiedził bibliotekę, gdzie informował mentora o problemach rodzinnych. Wówczas K. miał poprosić, by ks. Siatka przed nim uklęknął, bo rzekomo chciał pomodlić się nad nim. „GW” opisuje to tymi słowami: „przytulił go do podbrzusza tak mocno, że ten czuł na skroni erekcję księdza”.
Dariusz K. miał wziąć jego głowę i przybliżyć ją do swojego krocza. Niedługo później doszło do kolejnej oburzającej sytuacji, gdy duchowny dotykać miał jego miejsc intymnych – w pokoju kleryków. Pokrzywdzony twierdzi, że nie był to odosobniony przypadek.
Kongregacja ds. duchowieństwa – „w oparciu o dostępną dokumentację” – potwierdziła, że „można osiągnąć moralną pewność”, iż K. „popełnił zarzucane mu wykroczenia o charakterze homoseksualnym, które domagałyby się sprawiedliwej kary, nawet jeśli ów ksiądz neguje takie oskarżenia”. Czy więc w tej sytuacji wyciągnięte zostaną wobec niego konsekwencje? „Domniemane przestępstwa popełnione 20 lat temu, są już przedawnione (…) i nie podlegają jakimkolwiek karom” – czytamy.
K.: Nie ma żadnego wyroku (...), sprawa jest przedawniona
„GW” podaje, że w międzyczasie K. został proboszczem, prałatem, dziekanem, kustoszem seminarium, a nawet otrzymał honorowe odznaczenia z rąk głowy państwa. Dziennikarze skontaktowali się z nim, by porozmawiać o całej sprawie. – Była prowadzona sprawa w sądzie kościelnym we Włocławku. Przesłuchano kilkadziesiąt osób. Nic się nie potwierdziło. (...) Nie ma żadnego watykańskiego wyroku, a nawet jeśli, to sprawa jest przedawniona – powiedział jedynie.
Ks. Siatka mówi, że jego przełożeni i prawdopodobnie dwaj biskupi o wszystkim wiedzieli. Ale nikt nie zareagował, gdy ksiądz otrzymywał honorowe odznaczenia od prezydenta. Urzędnicy kancelarii twierdzą jednak, że o niczym „nie wiedzieli”.
Czytaj też:
Patostreamer Crawly został deportowany z Polski i wrócił do Czech? Wiemy, jaka jest prawdaCzytaj też:
PiS walczy o pieniądze. Zaskarża decyzję PKW do Sądu Najwyższego