Od momentu zaginięcia Beaty Klimek minęły już ponad dwa miesiące, jednak wciąż brak jakichkolwiek śladów, które mogłyby wyjaśnić, co się z nią stało. Bliscy kobiety nie wierzą, że mogłaby dobrowolnie porzucić swoje dzieci: 8-letnią Zuzię, 9-letniego Kacpra i 12-letniego Marcela. Opiekę nad rodzeństwem przejęła obecnie siostra zaginionej wraz z mężem i córką.
Dzieci nie mogą pogodzić się z nieobecnością mamy, a nadchodzące święta tylko potęgują ich smutek. – Cały czas ją wspominają i czekają na jej powrót. Dzieci potrzebują pomocy specjalistycznej, jeździmy z nimi do lekarzy. Najstarszy chłopiec Marcelek powiedział ostatnio, że on nie chce świąt Bożego Narodzenia i jeżeli mama nie wróci, to on nie usiądzie w ogóle do świątecznego stołu – wyznała Ola Klimek, siostrzenica zaginionej, w rozmowie z Faktem.
Historia dzieci Beaty Klimek poruszyła serca nie tylko lokalnych mieszkańców, ale również ludzi z całej Polski. Przed świętami zorganizowano dla nich akcję wsparcia, która przyniosła wyjątkowe rezultaty.
Sąsiedzi i znajomi zebrali prezenty dla dzieci. Zostały już dostarczone. Część z nich dzieci otrzymały 6 grudnia, a resztę dostaną pod choinkę. Paczki z upominkami przychodziły nawet od nieznajomych z całej Polski. – Jesteśmy wszystkim bardzo wdzięczni, bo to ogromna pomoc dobrych ludzi – powiedziała Ola Klimek.
Beata Klimek zaginęła. Więcej pytań niż odpowiedzi
Beata Klimek mieszkała w Poradzu, niewielkiej miejscowości w województwie zachodniopomorskim. Wspólnie z dziećmi zajmowała część domu teściów. Była w trakcie rozwodu po 26 latach małżeństwa. Jej mąż, Jan Klimek, wyprowadził się ponad rok temu i zamieszkał z nową partnerką w pobliskim Łobzie.
7 października 2023 roku, około godziny 7:00, pani Beata odprowadziła dzieci na przystanek autobusowy, skąd pojechały do szkoły. Sama miała rozpocząć pracę o 8:00 jako sprzątaczka w miejscowym banku, jednak tego dnia się tam nie pojawiła.
Szefowa, zaniepokojona nieobecnością kobiety, próbowała do niej zadzwonić. Telefon początkowo dzwonił, ale po godzinie 8:40 przestał być aktywny. Rodzina twierdzi, że Beata po odprowadzeniu dzieci wróciła do domu, ale co wydarzyło się później, pozostaje zagadką.
Podejrzenia wobec męża. Co na to Jan Klimek?
Wśród mieszkańców Poradza krążą spekulacje, że za zniknięciem Beaty Klimek może stać jej mąż. Jan Klimek stanowczo zaprzecza tym oskarżeniom. – Byliśmy małżeństwem 26 lat. Ja z domu wyprowadziłem się w maju ubiegłego roku, bo z żoną się nie układało. Chciałem to zrobić dużo wcześniej, już w 2002 roku, cztery lata po ślubie. Jednak za namową rodziców zostałem – powiedział mężczyzna.
Opowiadając o swoim małżeństwie, wspominał, że nie układało im się od lat.
– Nie mogliśmy mieć dzieci, próbowaliśmy na różne sposoby: in vitro, inseminacje, różne cuda, ale żona nie mogła zajść w ciążę. Zdecydowaliśmy się na adopcję – wyznał. Wyjaśnił, że „miała być dwójka, ale że było troje rodzeństwa, wzięli trójkę” i dodał, że zawiódł się na żonie, bo ta „dostała jakiegoś lenistwa, nie chciało jej się nic robić”. – W domu tylko cały czas ciuchów przybywało. Jak przyjeżdżałem do domu, to sprzątałem je, ale musiałem też ogarniać podwórko. Ile to można? Nie dogadywaliśmy się, między nami były kłótnie. Chciałem się rozstać z żoną za porozumieniem stron. Ale ona nie chciała o tym słyszeć. Założyła sprawę z orzeczeniem o mojej winie – podsumował.
Jan Klimek twierdzi, że ostatni raz widział żonę, gdy odprowadzała dzieci. – Co się mogło stać? Nie wiem. Rozkładam ręce, bo nie wiem. Ja jej później nie widziałem. Tu dziewczyny mówią, że kogoś miała, potem się tego wypierają – dodał.
Poszukiwania i nadzieja. Ruszyła zbiórka
Rodzina zaginionej nie ustaje w staraniach, by ją odnaleźć. Jak informowaliśmy, siostrzenica Beaty Klimek zorganizowała zbiórkę pieniędzy na wynajęcie prywatnego detektywa, który mógłby pomóc w ustaleniu, co się wydarzyło tamtego dnia.
„Mąż Beaty wyprowadził się ok. rok temu. Razem z Beatą są podczas rozwodu z orzekaniem o winę męża, ponieważ ten znalazł sobie inną kobietę. Ciocia w swoim mieszkaniu miała kamerę skierowaną na wejście do niego, ponieważ nie czuła się w nim bezpiecznie. Ostatnie nagranie z kamery mamy niestety z godziny 7:05, gdy wychodzi, aby odprowadzić dzieci. Potem kamera nie nagrała już nic, została odłączona od kontaktu. Takich niezgodności w sprawie jest o wiele więcej (...) Służby w dalszym ciągu prowadzą poszukiwania i od samego początku nie mamy nowych informacji” – napisała siostrzenica zaginionej Beaty Klimek w opisie zbiórki w serwisie pomagam.pl.
„(...) Niestety wizje tej sprawy są okrutne, chcemy badać sprawę wielotorowo. Jesteśmy w stałym kontakcie z adwokatem, zapewni on nam pomoc prawną. Dobrym rozwiązaniem również jest zatrudnienie prywatnego detektywa (...) Wszelkie środki zebrane poprzez zbiórkę zostaną w pełni świadomie rozdysponowane przez siostrę zaginionej, moją mamę, na pokrycie kosztów związanych z adwokatem w sprawie oraz ewentualnym wynajęciem detektywa” – czytamy dalej.
Czytaj też:
Zaginięcie Beaty Klimek. Tajemnicze zachowanie partnerki jej męża. „Zaczęła płakać”Czytaj też:
Zaginiona Beata Klimek aktywna w sieci? „Daje ślady swojego istnienia”