Mowa o meduzach kostkowatych, których widok zdecydowanie przyciąga uwagę – to stworzenia robiące wrażenie niezwykle delikatnych i powabnych. Aż chce się je dotknąć, ale czy warto? Zdecydowanie nie. Parzydełkowce te (Cnidaria) są dla niektórych zwierząt i ludzi śmiertelnym zagrożeniem.
40 proc. przypadków użądleń przez „osę morską” skończyło się śmiercią
Kostkowce spotkamy w rejonie Indo-Pacyfiku, a także w północnej Australii. Najbardziej jadowitym przedstawicielem Cubozoa jest australijska meduza Chironex fleckeri. Jak podaje amerykański portal Healthline, to najniebezpieczniejsze stworzenie morskie, które jest znane ludzkości. „Osa morska” osiąga średnicę około 30 centymetrów, a jej czułki mogą mieć długość nawet trzech metrów.
W wodzie meduzy kostkowate są praktycznie niewidoczne. Dlatego też szczególnie zagrożeni są pływacy, surferzy, ratownicy czy nurkowie. Po dotknięciu parzydełka (o ile to zetknie się z gołą skórą) do organizmu ludzkiego docierają niezwykle silne toksyny, które niszczą po drodze kolejne komórki – w szczególności czerwone krwinki i tkanki serca. Szczególnie niebezpieczna jest tu „osa morska” (Chironex fleckeri), która powoduje zatrzymanie akcji serca po zaledwie paru minutach – o ile jad obejmie powyżej 10 procent skóry (najwyższa szansa takiego powikłania występuje u dzieci).
Healthline przywołuje dane z 2016 roku z Tajlandii, gdzie w wodach wokół tamtejszych wysp można natknąć się na wspomnianą meduzę. Aż sześć na 15 przypadków użądleń zakończyło się śmiercią, co stanowi 40 proc. wszystkich zarejestrowanych incydentów. Poszkodowany na początku odczuwa ból w miejscu, gdzie wstrzyknięty został jad, silne pieczenie, a skóra robi się czerwona. Następnie dochodzi do psychologicznej dezorientacji, utraty przytomności, bólu w klatce piersiowej i przyspieszonego tętna. W wielu przypadkach spotkanie z meduzą kończy się atakiem serca i śmiercią.
Osobom, do których krwioobiegu dostał się jad Carukia barnesi, podaje się fentanyl
Część meduz kostkowatych może wywołać tak zwany zespół irukandji. Co to takiego? Objawia się on silnym bólem, wysokim ciśnieniem tętniczym i możliwie śmiertelnymi powikłaniami, wśród których wymienia się niewydolność serca.
Po użądleniu przez Chironex fleckeri, w ciągu pierwszych 10 sekund osoba odczuwa intensywne pieczenie i ból. Wtedy jad zaczyna atakować nerwy i niszczyć komórki skóry. W ciągu jednej do dwóch minut jad przenika do układu krążenia i atakuje czerwone krwinki i mięsień sercowy. Na skórze natomiast zaczynają być widoczne czerwone pręgi. W ciągu dwóch do pięciu minut ból rozprzestrzenia się na kolejne tkanki i prowadzi do deziorentacji, a także paniki poszkodowanego. Serce natomiast bije coraz szybciej, z powodu docierających do mięśnia toksyn. Po pięciu minutach może dojść do utraty tlenu i szoku, a także omdlenia. W tym czasie jad zaburza pracę serca i powoduje artymię. Substancja chemiczna wywołuje też niekontrolowane skurcze mięśni oddechowych, przez co osoba, która została użądlona, ma utrudnione oddychanie. Od 10 minuty, jeśli poszkodowany nie otrzyma pomocy, może doświadczyć niewydolności wielonarządowej. Jeśli nie wystąpił atak serca, to i tak toksyny mogły już nieodwracalnie uszkodzić serce, mózg, co ostatecznie po 30-60 minutach prowadzi do zgonu.
W przypadku niektórych meduz kostkowatych, jak Carukia barnesi – którą spotkać można w Australii – choremu podaje się morfinę, hydromorfon czy fentanyl, by pomóc wytrzymać nieopisany ból. Ten konkretny gatunek parzydełkowca charakteryzuje się bardzo niewielkim rozmiarem – około 20 milimetrów średnicy – co w polączeniu z przeźroczystością organizmu oznacza, że jego zauważenie w wodzie jest niemal niemożliwe.
Czytaj też:
Jad tego węża może zabić człowieka w ciągu godziny. Mężczyzna usunął go gołymi rękami z łóżkaCzytaj też:
Jest uważany za najbrzydszy budynek w Polsce. Straszy już od 16 lat