"Polska zasługuje na cud" - przekonywali podczas kampanii wyborczej politycy Platformy Obywatelskiej. Faktycznie ów cud się stanie, jeżeli w Polsce przywróci się wolność gospodarczą.
Przekleństwem Polski jest to, że ma zbyt dobre wyniki gospodarcze. Nasi politycy wypinają piersi po ordery, gdy gospodarka rośnie w tempie 5-6 proc. rocznie. Faktycznie przy obecnej koniunkturze na świecie mogłaby rosnąć dwa razy szybciej. Najlepiej to widać na przykładzie Estonii, która na początku lat 90. była biedniejsza niż Polska (w przeliczeniu na jednego mieszkańca) o ponad jedną trzecią. Dziś jest o tyle samo bogatsza.
Bezprecedensowy sukces gospodarczy transformacji z początku lat 90. był spowodowany panującą wolnością gospodarczą. Spadek w rankingu atrakcyjności dla inwestorów nie jest bynajmniej nowością. Idealnie komponuje się z rankingiem wolności gospodarczej, w którym polska jest na 87. miejscu na świecie - dwadzieścia miejsc za Rumunią.
Najgorsze jest to, że apatia trwa u nas niezależnie od tego kto rządzi. Premier Tusk rozpoczął swoje rządy nie od zapowiedzi obniżek podatków i zlikwidowanie biurokracji, tylko od obietnic wypłaty podwyżek praktycznie wszystkim grupom zawodowym utrzymywanym przez państwo.
Niestety wszystko wskazuje na to, że na prawdziwe reformy będziemy musieli zaczekać do czasu, gdy nadejdzie poważny kryzys. Taki, który sprawi, że rządząca ekipa nie będzie się obawiać wolności.
Bezprecedensowy sukces gospodarczy transformacji z początku lat 90. był spowodowany panującą wolnością gospodarczą. Spadek w rankingu atrakcyjności dla inwestorów nie jest bynajmniej nowością. Idealnie komponuje się z rankingiem wolności gospodarczej, w którym polska jest na 87. miejscu na świecie - dwadzieścia miejsc za Rumunią.
Najgorsze jest to, że apatia trwa u nas niezależnie od tego kto rządzi. Premier Tusk rozpoczął swoje rządy nie od zapowiedzi obniżek podatków i zlikwidowanie biurokracji, tylko od obietnic wypłaty podwyżek praktycznie wszystkim grupom zawodowym utrzymywanym przez państwo.
Niestety wszystko wskazuje na to, że na prawdziwe reformy będziemy musieli zaczekać do czasu, gdy nadejdzie poważny kryzys. Taki, który sprawi, że rządząca ekipa nie będzie się obawiać wolności.