Senior zasłabł w kościele. Wierni ruszyli na ratunek. Jeden dostał „misję specjalną”

Senior zasłabł w kościele. Wierni ruszyli na ratunek. Jeden dostał „misję specjalną”

Msza w kościele
Msza w kościele Źródło: Shutterstock / FotoDax
Dramatyczne sceny rozegrały się w kościele w Otorowie. Na pomoc 74-latkowi, który zasłabł, ruszyli strażak, ratownik medyczny i parafianin.

W minioną niedzielę w kościele w Otorowie zasłabł 74-letni parafianin. Na szczęście na miejscu byli strażak OSP i ratownik medyczny, którzy ruszyli do pomocy.

Senior zasłabł w kościele. „Panu Jankowi coś się stało”

– Akurat wchodziłem do kościoła z moim 3-letnim synkiem. Usłyszałem, że ktoś krzyczy: „panu Jankowi coś się stało”. Odruchowo popatrzyłem w prawą stronę, bo tam zwykle siedział. Zobaczyłem go siedzącego na krześle. Nie oddychał, więc od razu trzeba było go położyć na podłodze i zacząć działać. Wiedziałem, co robić, bo to moja praca. Ale musiałem jeszcze komuś powierzyć mojego synka – relacjonował w rozmowie z tvn24.pl Arek Łakota z OSP Otorowo.

– Czekałem, aż rozpocznie się msza, nagle zrobił się hałas. Padło hasło, że pod chórem zasłabł mężczyzna. Kiedy udałem się na miejsce, pan był nieprzytomny, nie oddychał. Razem z kolegą strażakiem z tutejszej jednostki zaczęliśmy resuscytację i poprosiliśmy o przyniesienie jak najszybciej AED – dodawał Damian Polcyn, ratownik medyczny.

Po urządzenie, które znajdowało się ok. 200-300 metrów od kościoła, pobiegł parafianin. – Tutaj nie było czasu na zastanowienie. Działałem intuicyjnie. Wiedziałem, że ten sprzęt jest w tym miejscu. Chciałem jak najszybciej dobiec i przynieść to urządzenie – przekazał Jarosław Buchwald. Dzięki zespołowemu działaniu udało się przywrócić funkcje życiowe seniora.

„Od razu zapadła decyzja, że będziemy montować AED”

Jak podaje tvn24.pl, w Otorowie jeden defibrylator znajduje się w szkole, a drugi został zamontowany na ścianie budynku firmy Jarosława Ziętkiewicza. Mężczyzna nie przypuszczał jednak, że kiedyś ten sprzęt faktycznie się przyda. Stało się jednak inaczej.

– Kiedyś przy niedzielnym obiedzie padło pytanie, co zrobić, żeby poprawić bezpieczeństwo w naszej lokalnej społeczności. Dwoje moich dzieci pracuje w ochronie zdrowia i od razu zapadła decyzja, że będziemy montować AED. Motywacją było też to, że jesteśmy oddaleni od najbliższego szpitala o około 15 kilometrów. Czas przyjazdu służb ratunkowych jest wydłużony – powiedział Ziętkiewicz.

Czytaj też:
Kłęby dymu nad Warszawą. Pożar bazaru Różyckiego
Czytaj też:
Strzelanina w Wielkopolsce. Szokujące ustalenia. Ofiara to nauczycielka

Źródło: WPROST.pl / tvn24.pl