Matka pięcioraczków z Horyńca podzieliła się z internautami historią, której ostatnio doświadczyła. „Jechaliśmy w milczeniu. Po drodze mijaliśmy palmy i krzywe płoty. Nic nam się nie chciało. Postanowiłam skręcić w inną drogę i nadać temu dniu inne wibracje. Mąż spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, ale nadal milczał, choć uniósł głowę nieco wyżej, czekając na rozwój sytuacji” – zaznaczyła na wstępie Dominika Clarke.
Matka pięcioraczków z Horyńca o sytuacji, która wywołała u niej szybsze bicie serca. „Zamarłam”
Matka pięcioraczków z Horyńca kontynuowała, że postanowili zatrzymać się w „malutkiej restauracji ukrytej wśród drzew, która wyglądała jak z filmu”. Dominikę Clarke i jej męża przywitał właściciel, a rodzice pięcioraczków z Horyńca usiedli przy stoliku, na którym spał rudy kotek. „Wtedy… coś mnie dotknęło w kostkę. Najpierw delikatnie, potem jakby się przesunęło. Zamarłam” – relacjonuje Dominika Clarke.
„Bałam się spojrzeć. Modliłam się, żeby to nie był wąż. Ani wielki tropikalny pająk. Okazało się…że to malutki piesek podgryzał mi stopy” – dodała matka pięcioraczków z Horyńca. Dominika Clarke kontynuowała, że w menu było kilka propozycji, a ona razem z mężem wzięła wszystkie, co wywołało zdziwienie właściciela, jego żony i córki. „Zapadła cisza. Spojrzeli po sobie. Mamy dużą rodzinę” – wyjaśniała matka pięcioraczków z Horyńca.
Pięcioraczki z Horyńca. Dominika Clarke o historii ze zwrotem akcji. „Dawno nie pisałam”
„Pani uśmiechnęła się szeroko i ruszyła do pracy z radosnym entuzjazmem, jakby właśnie wpadli starzy znajomi. My zostaliśmy przy stoliku, chłonąc ciszę, zapachy kuchni i ten dziwny, spokojny moment. Po prostu byliśmy. Razem. Bez pośpiechu. Dawno nie pisałam” – podsumowała swoją przygodę Dominika Clarke.
Czytaj też:
Nowy wpis matki pięcioraczków z Horyńca o nieproszonym gościu. „Wychodzą różne stworzenia”Czytaj też:
Trzeci taki intruz w nowym domu pięcioraczków z Horyńca. „O matko, o masakra”