Bogaci politycy wykupują za grosze mieszkania przeznaczone dla niezamożnych i nikt nie zamierza tego zmieniać.
Mieszkania komunalne to jedna z największych kompromitacji idei tzw. solidarności społecznej. Kilka miesięcy temu w artykule „Polski rabat" opisaliśmy jak w mieszkaniach należących do samorządów, teoretycznie przeznaczonych dla niezamożnych osób, których nie stać na własne lokum, mieszkają bogaci politycy. Zgodnie z polskim prawem nie można ich stamtąd wyrzucić, ponieważ po przyznaniu prawa do lokalu nie wolno już weryfikować wysokości dochodów najemcy. Politycy nie zamierzają jednak wprowadzać okresowego sprawdzania wysokości dochodów lokatorów mieszkań komunalnych, ponieważ wówczas oni albo ich koledzy straciliby darmowe lokum, które po kilku latach można wykupić na własność za od 5 do 10 proc. ich rynkowej wartości.
W Warszawie mieszkania komunalne to na przykład prawie całe Stare Miasto, gdzie metr kwadratowy na wolnym rynku kosztuje nawet 20 tys. zł. Wykupując za ułamek wartości takie mieszkanie lokator (oczywiście nie każdy może dostać mieszkanie w takiej lokalizacji) dostaje od podatników prezent sięgający milionów złotych. Stawka jest zbyt duża, by mogło się w tej sprawie coś zmienić.
W Warszawie mieszkania komunalne to na przykład prawie całe Stare Miasto, gdzie metr kwadratowy na wolnym rynku kosztuje nawet 20 tys. zł. Wykupując za ułamek wartości takie mieszkanie lokator (oczywiście nie każdy może dostać mieszkanie w takiej lokalizacji) dostaje od podatników prezent sięgający milionów złotych. Stawka jest zbyt duża, by mogło się w tej sprawie coś zmienić.