Drugie miejsce zajął Norweg Anders Jacobsen - 270,4 pkt (136,5 i 129 m), a trzecie lider klasyfikacji generalnej PŚ - Austriak Thomas Morgenstern - 264,9 pkt (126 i 132 m). Adam Małysz zajął 11. miejsce - 251,5 pkt (126 i 126,5 m).
Kamil Stoch był 21. - 234,6 pkt (122,5 i 122 m), a Stefan Hula 24. - 233,3 pkt (125,5 i 118 m).
Morgenstern utrzymał pozycję lidera klasyfikacji generalnej PŚ, wyprzedzając Fina Janne Ahonena, który w Zakopanem zajął dopiero 13. miejsce. Stratę do lidera i Ahonena zmniejszył po piątkowym zwycięstwie trzeci w PŚ Schlierenzauer. Adam Małysz jest nadal 12. co oznacza, że będzie musiał brać udział w kwalifikacjach do sobotniego konkursu.
Piątkowy konkurs odbywał się w znakomitych warunkach atmosferycznych, w obecności ponad 25 tysięcy widzów. Przed rozpoczęcie zawodów kibice i zawodnicy uczcili minutą ciszy pamięć 20 ofiar katastrofy polskiego samolotu wojskowego. Polscy zawodnicy, na znak żałoby, wystąpili w konkursie z czarnymi opaskami na rękawach kombinezonów.
Po pierwszej serii prowadził Norweg Anders Bardal, który oddał skok na odległość 136,5 m. Taką samą odległość miał jego rodak Anders Jacobsen, ale otrzymał niższe noty za styl i był trzeci. Dwójkę Norwegów rozdzielał Austriak Gregor Schlierenzauer, który wylądował o 2,5 m krócej niż rywale, ale otrzymał wysokie noty za styl.
Adam Małysz po pierwszej serii zajmował 17. miejsce za skok 126 m. W drugiej wylądował o pół metra dalej, ale inni rywale także nie mieli rewelacyjnie dobrych skoków i ostatecznie Polak uplasował się na 11. miejscu. Wierni wielbiciele mistrza nie przyjęli tego jako porażki. Małysz jak zwykle otoczony był po zawodach tłumem kibiców, którzy żegnali go okrzykami "Adam, kochamy Cię".
W drugiej serii "spalił się" prowadzący po pierwszej Bardal. Skacząc jako ostatni wylądował na 122. metrze i spadł w klasyfikacji końcowej konkursu na siódme miejsce. Napięcia nie wytrzymał także Francuz David Lazzaroni, który po znakomitym skoku w pierwszej serii był piąty. Druga jego próba była kompletnie nieudana i spadł na 23. miejsce.
Konkurs wygrał najrówniej skaczący Schlierenzauer. Austriak jako jedyny w obu seriach przekroczył 130 metrów.
Obserwatorem konkursu był trener piłkarskiej reprezentacji Polski Leo Beenhakker. Holender po raz pierwszy w życiu oglądał skoki narciarskie na żywo. "To fantastyczne" - skomentował krótko swoje wrażenia.
Piłkarski szkoleniowiec nie przepuścił okazji, aby przyjrzeć się nie tylko skokom. Zajrzał na wieżę trenerską, gdzie miał okazję zobaczyć zawodników z innej niż widzowie perspektywy. Po konkursie zamienił kilka zdań z Adamem Małyszem. W rozmowie z reporterem TVP podkreślał, że atmosfera zawodów zrobiła na nim wielkie wrażenie. "Oglądałem oczywiście skoki w telewizji - powiedział - ale tu, na skoczni, wrażenia są nieporównywalne". Był także zachwycony zachowaniem publiczności i ogłuszającym dopingiem, jakim zachęcała do jak najlepszych skoków nie tylko polskich zawodników.
Kamil Stoch, który zajął 21. miejsce, nie był zadowolony ze swoich skoków. "To nie były dla mnie zawody udane, liczyłem na znacznie lepsze. Może uda się je poprawić w sobotę" - stwierdził Stoch.
Konkurs obfitował w niespodzianki, ale, jak podkreślał prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner, odbywał się w optymalnych jeśli chodzi o bezpieczeństwo zawodników warunkach. Tajnera i organizatorów zawodów niepokoją jednak prognozy pogody na sobotę. Synoptycy przewidują silne wiatry, co może skomplikować zawody. W obawie przed pogorszeniem się pogody kwalifikacje do sobotniego konkursu zostaną przeprowadzone rano, o godz. 9.30.
Nieoficjalnie mówi się nawet, że prowadzone są wstępne rozmowy z szefami ekip o ewentualnym przeniesieniu drugiego konkursu na niedzielę, jeśli sprawdzą się przewidywania meteorologów.pap, ss