Podkreśla się, że jego przyszłość stanęła pod znakiem zapytania, gdy wytwórnie płytowe zagroziły wycofaniem się z tej imprezy, jeśli nie zostanie zmieniona jej formuła.
Czy to już koniec ery San Remo? - zastanawiają się komentatorzy gazet.
Największy powód do niezadowolenia ma telewizja publiczna RAI, coraz bardziej zmartwiona notowanym przez dwa dni z rzędu spadkiem oglądalności transmisji, które jeszcze w minionych latach oglądało nawet kilkanaście milionów widzów. We wtorkowy wieczór zasiadło przed telewizorami tylko 8 milionów Włochów, czyli 36 procent widowni, co stanowi najgorszy wynik od lat i spadek o 12 procent w porównaniu z rokiem ubiegłym.
Prasa zauważa, że tylko na chwilę znudzoną publiczność w teatrze Ariston i przed telewizorami rozgrzał zespół Duran Duran.
Nie pomogły nawet - dodają gazety - przyprowadzone na scenę wilczury - "sobowtóry" psa Rexa z popularnego serialu kryminalnego.
Prezes włoskiej federacji firm fonograficznych Enzo Mazza oświadczył w środę: "Musimy przeprowadzić pilną dyskusję z kierownictwem RAI i władzami San Remo, gdy tylko skończy się festiwal, by pomyśleć o jego nowej formule i znaleźć powody, dla których przemysł płytowy powinien być dalej zaangażowany w tę imprezę".
Ponadto zasugerował skrócenie festiwalu z pięciu dni do trzech, co z kolei wywołało oburzenie nestora włoskich konferansjerów Pippo Baudo, prowadzącego imprezę już po raz trzynasty.
Baudo podkreślił, że nie martwi go spadek oglądalności, i powiedział, że nie będzie jej podnosił "opluwając się i bijąc na scenie" z drugim prowadzącym Piero Chiambrettim. "W ten sposób stworzylibyśmy widownię barbarzyńców" - dodał Baudo.
Tegoroczny festiwal w San Remo zakończy się w sobotę. Środa jest dniem przerwy z powodu rozgrywek piłkarskiej Serie A, oglądanych przez miliony Włochów.
pap, ss