Dla Polaków były to trzecie mistrzostwa świata w tej klasie. W 2006 roku zajęli w San Francisco ósmą lokatę, a w ubiegłym, w portugalskim Cascais - szóstą, zapewniając sobie udział w pekińskich igrzyskach.
"Po raz pierwszy w historii polska załoga stanęła na podium mistrzostw świata w klasie Star. Ba, Mateusz i Dominik wywalczyli prawo pływania ze złotą gwiazdą na grocie. Zostali najlepszymi żeglarzami tej klasy w roku olimpijskim!"- przekazał z Miami redaktor naczelny miesięcznika "Żagle" Waldemar Heflich.
Srebrny medal przypadł włoskiej załodze Diego Negri i Luigi Viale, a brązowy - brazylijskiej Robert Scheidt i Bruno Prada, która broniła tytułu.
Szósty, ostatni wyścig, Polacy ukończyli na szóstym miejscu. Wygrali Irlandczycy Peter O'Leary i Stephen Milne; w końcowej klasyfikacji zajęli 16. lokatę.
O ile Mateusz Kusznierewicz zasmakował już olimpijskiego "złota" oraz dwukrotnie mistrzostw świata, jak żeglował w klasie Finn, to dla Dominika Życkiego, także byłego finnisty, jest to pierwszy medal najbardziej - po igrzyskach - prestiżowych regat.
Przed rozpoczęciem rywalizacji w Miami warszawiacy akcentowali w wypowiedziach, że te mistrzostwa traktują jako formę treningu. Kusznierewicz mówił: "Mamy już kwalifikację, więc nie musimy ustalać jakiejś szczególnej strategii. Po prostu będziemy robić swoje. Mam jednak nadzieję, że wylądujemy na przyzwoitej pozycji, choć podkreślam: nie jesteśmy jeszcze gotowi na zwycięstwo".
Na tym samym akwenie, miesiąc temu, Polacy zajęli czwarte miejsce w silnie obsadzonych regatach Bacardi Cup. "Dało to nam sygnał, że forma rośnie i żeglujemy coraz lepiej. Trener Andrzej Zawieja ocenił, że pływamy mądrze, szybko, z refleksem i poprawia się nam +żeglarski nos+, czyli czucie wiatru. Ale, jak to w sporcie bywa, zdarzają się wypadki przy pracy. Nam przydarzył się taki w trzecim wyścigu i był zimnym kubłem wody. Po dwóch wygranych wyścigach dopłynęliśmy do mety na 44. pozycji i spadliśmy z pierwszej na ósmą" - przypomniał Kusznierewicz.
"Poziom rywalizacji był wyższy niż kiedykolwiek wcześniej. Wszyscy zasuwali aż wióry leciały. Wiele załóg traktowało te regaty jak +być albo nie być+, bo walczyli o ostatnie, cztery przepustki olimpijskie. Niektórzy przeprowadzili się do Miami pół roku temu i trenowali tu dzień w dzień. Do Stara wróciło sporo zawodników z Pucharu Ameryki i innych dużych jachtów" - dodał mistrz olimpijski.
ab, pap