Hiszpańscy kierowcy ciężarówek rozpoczęli w poniedziałek bezterminowy protest przeciwko galopującym cenom paliw.
Liczbę uczestników akcji szacuje się na dziesiątki tysięcy. Rozwścieczeni kierowcy tłuką przednie szyby ciężarówek, które wyłamały się z protestu.
Kierowcy blokują obwodnice Madrytu i Barcelony, poruszając się w ślimaczym tempie. Do protestów dołączyli kierowcy ciężarówek w sąsiedniej Portugalii. Transportowcy blokują także francusko- hiszpańskie przejście graniczne. Powstały tam kilkukilometrowe kolejki.
"To my przewozimy towary, których ten kraj potrzebuje, by funkcjonować. Jeśli staniemy, bo nie będziemy mieć pieniędzy na paliwo, kraj też stanie" - ostrzegł Julio Villascusa, szef federacji stowarzyszeń transportowców Fenadismer.
Federacja poinformowała, że do udziału w proteście wezwano ponad 90 tys. kierowców.
Obawiając się braku w dostawach paliw Hiszpanie szturmują stacje benzynowe. Przed niektórymi hipermarketami ustawiają się kolejki, ponieważ kierowcy ostrzegli, że w ciągu kilku dni zabraknie w nich towarów.
Odpowiedzialny za transport przedstawiciel ministerstwa rozwoju Juan Miguel Sanchez zapewnił, że rząd zagwarantuje ciągłość dostaw. W rozmowie z hiszpańskim radiem Ser powiedział też, że trwają rozmowy i - "choć może to zbyt optymistyczny scenariusz" - porozumienie z transportowcami "może być zawarte do połowy tygodnia".
Telewizja pokazuje porzucone ciężarówki z roztrzaskanymi przednimi szybami, wyrwanymi światłami i podziurawionymi oponami. Ich kierowcy chcieli wyłamać się z protestu - podano.
Socjalistyczny premier Hiszpanii Jose Luis Rodriguez Zapatero zaproponował kierowcom m.in. linie kredytowe, ale oświadczył, że będą musieli przystosować się do rosnącej konkurencji na kurczącym się rynku. Liderzy protestów odrzucają rządowe oferty.
Keb, pap