Francuskie radio opowiedziało historię mężczyzny, który siedem lat temu wygrał w lotto 900 tys. euro. Ufając doradcy banku Societe Generale, zaczął przez internet inwestować wygrane pieniądze na giełdzie.
Początkowo w wyniku trafionych inwestycji udawało mu się osiągać wysokie zyski. Spekulował więc dalej, ale w 2006 r. szczęście go opuściło.
Obecnie bank żąda od pechowca zwrotu 600 tys. euro na pokrycie debetu na koncie, podczas gdy gracz domaga się od banku 700 tys. euro za straty poniesione z winy bankowego doradcy. Twierdzi, że źle mu doradzano i nie ostrzeżono odpowiednio wcześnie przed pułapkami czyhającymi na giełdzie.
"Mój klient inwestował w spółki akcyjne nawet do miliona euro miesięcznie. Bank pobierał od tych transakcji odpowiednio wysokie prowizje" - przekonuje adwokat pechowego gracza giełdowego.
Obecnie mężczyzna jest bezrobotny, a z całego majątku nie zostało mu już nic.
O banku Societe Generale było w tym roku bardzo głośno, gdy wyszło na jaw, że jeden z jego maklerów, Jerome Kerviel naraził go na straty wysokości prawie pięciu miliardów euro, dokonując samowolnych spekulacyjnych transakcji. Kerviel utrzymuje, że jego bankowi zwierzchnicy zdawali sobie sprawę z tego, co robił i tolerowali zawieranie ryzykownych transakcji, dopóki przynosiły pieniądze.
nd, pap