"Kilka metrów od miejsca, w którym w poprzednim sezonie odkopano zbiorowy, neolityczny pochówek dziewięciu osób, archeolodzy odkryli kolejny, niezwykle rzadki grób tzw. kultury złockiej (nazwa od miejscowości Złota k. Sandomierza), w którym przed około 4,5 tys. lat pochowano młodego mężczyznę" - powiedział archeolog z Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze.
Grób składa się z pionowego szybu wejściowego oraz dużych rozmiarów trapezowatej niszy. Zachowało się w nim kilka naczyń glinianych, zdobionych charakterystycznym dla kultury złockiej ornamentem falistych i poziomych odcisków sznura.
"Nisza grobowa - wybudowana pierwotnie jako pusta komora - stosunkowo szybko po złożeniu w niej pojedynczego ciała zawaliła się, dlatego też zamiast pochówku zbiorowego, jaki przeważa w kulturze złockiej, odsłonięto pojedynczy szkielet" - komentuje znalezisko archeolog.
Dwa groby szkieletowe odkryte w pobliżu, należą do tzw. kultury lubelsko-wołyńskiej, której ludność zamieszkiwała żyzne tereny wyżyny lubelskiej, wyżyny sandomierskiej i garbu pińczowskiego przed około sześcioma tysiącami lat - dodaje Stanisław Wilk.
Według niego, w poprzednich sezonach badawczych znaleziono łącznie sześć jam grobowych tej kultury. Dwie nowoodkryte są prawdopodobnie ostatnimi na tym cmentarzysku.
Oba nowo odkryte groby zadziwiają bogactwem wyposażenia - obecnością wielu niewielkich przedmiotów wykonanych z miedzi. W jednym prawdopodobniej spoczywały szczątki młodej kobiety; ze względu na liczbę i oryginalność odkrytych zabytków archeolodzy przypisali go "książnickiej księżniczce".
"Można zaryzykować tezę, że jest to najliczniej wyposażony w przedmioty miedziane grób znany z terenu ziem polskich" - podkreślił badacz.
W jego opinii, przedmioty te były wówczas wielką rzadkością i docierały na teren Małopolski z oddalonej o kilkaset kilometrów Niziny Węgierskiej. Podstawowym surowcem do wykonywania narzędzi i broni były różne odmiany krzemienia, kamień i kość.
Tuż obok miejsca, w którym odkryto cenne przedmioty biegnie linia wykopu pod wodociąg, który zniszczył fragmenty obu grobów. "Podczas badań archeologom towarzyszył więc spory łut szczęścia" - przyznaje Stanisław Wilk.
ND, PAP