Główna teza raportu MI5 - brytyjskiej służby kontrwywiadu i bezpieczeństwa wewnętrznego, którego szczegóły przedostały się do prasy, głosi, że nie ma prostego sposobu na określenie profilu osoby mogącej zaangażować się w działalność terrorystyczną.
Pod lupę wzięto kilkuset ludzi, o których "wiadomo, że byli zaangażowani lub mieli ścisłe powiązania z działaniami grup ekstremistycznych" - pisze "Guardian". Wykonywali różne zadania, od zbierania funduszy po planowanie samobójczych ataków w Wielkiej Brytanii.
Z raportu wynika, że należy odrzucić teorię, według której terroryzm przyciąga przede wszystkim ludzi chorych psychicznie i obdarzonych patologicznymi cechami charakteru.
Jak twierdzi MI5, skład etniczny osób zamieszanych w działania terrorystyczne odzwierciedla skład etniczny brytyjskiego społeczeństwa.
Większość stanowią mężczyźni, którzy zazwyczaj są w stałym związku i mają dzieci, co łamie stereotyp terrorysty-samotnika.
Obalony zostaje też mit religijnego fanatyka. Wielu przebadanych przez MI5 wychowało się w świeckich domach i "brak im podstawowej wiedzy religijnej". Niektórym nieobce są alkohol, narkotyki czy kontakty z prostytutkami.
Raport wpisuje się w debatę toczącą się w Wielkiej Brytanii od czasu zamachów w Londynie sprzed trzech lat. W debacie szuka się odpowiedzi na pytanie o powody, jakie mogły pchnąć zamachowców do ataku na własny kraj.
Raport może okazać się pomocny w przewidywaniu i udaremnianiu ataków, bo każe ludziom patrzeć poza utarty stereotyp terrorysty - ocenia ekspert ds. bezpieczeństwa Sandra Bell.
W atakach terrorystycznego dokonanych w miejskich środkach transportu w Londynie 7 lipca 2005 roku zginęły 52 osoby i wszyscy czterej zamachowcy.
ab, pap