Ogłaszając wyrok sędzia Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe, Joanna Łaguna-Popieniuk podkreśliła, że w opinii sądu Panasewicz dopuścił się czynu chuligańskiego. Poza grzywną i nawiązką (tą ostatnią otrzyma poszkodowana) wokalista ma zapłacić niemal 2 tysiące zł kosztów i opłat sądowych.
Do incydentu z udziałem wokalisty Lady Pank doszło w czerwcu 2007 r. podczas koncertu grupy w ramach obchodów Dni Pruszcza Gdańskiego. W czasie występu Panasewicz rzucił w ludzi stojących przed sceną butelkę wody. Trafiła ona 24-letnią Monikę K., która robiła zdjęcia. Kobieta upadła, ale nie odniosła obrażeń. Badanie krwi po zdarzeniu wykazało u Panasewicza ok. 1,8 promila alkoholu.
Wokalisty nie było w środę w sądzie na ogłoszeniu wyroku. Na wcześniejszych rozprawach zaprzeczył, jakoby był pod wpływem alkoholu w momencie zdarzenia, wyjaśniał, że napił się alkoholu już po koncercie. Panasewicz tłumaczył też, że rzucił butelką w tłum, bo było gorąco i publiczność domagała się wody.
"Nie miałem zamiaru nikogo trafić, a tym bardziej skrzywdzić" - mówił oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej Panasewicz. Wokalista kilkakrotnie przepraszał pokrzywdzoną, wysłał jej też kosz kwiatów.
Zarówno wokalista, jak i jego koledzy z zespołu, którzy wystąpili w procesie jako świadkowie, podkreślali, że silne reflektory skierowane w stronę sceny w czasie koncertów, oślepiają na tyle, że muzycy i wokaliści nie widzą publiczności.
Opinie tą potwierdził zeznający w środę pracownik firmy, która zapewniła oświetlenie koncertu w Pruszczu Gdańskim.
Ogłaszając wyrok sędzia Joanna Łaguna-Popieniuk pokreśliła, że sąd dał wiarę zeznaniom Moniki K. i dwóch innych świadków twierdzących, że słyszeli, jak Panasewicz przed rzutem butelką zapytał: "Przyszliście tu na koncert czy robić zdjęcia?". Zdaniem sądu wokalista był podirytowany obecnością fotografów i rzut butelką mógł być wynikiem tej irytacji.
"Na filmie, na którym zarejestrowano zdarzenie, widać, że pan Panasewicz wyraźnie bierze zamach i wykonuje rzut butelką w dół. Gdyby chciał rzucić w publiczność, rzucałby z dołu do góry" - powiedziała sędzia dodając, że wykonując taki rzut wokalista musiał się liczyć z ewentualnością, że kogoś trafi.
Sędzia nie dała też wiary, by Panasewicz pił alkohol dopiero po koncercie. "Opinia biegłego jednoznacznie mówi, że alkohol musiał być spożyty wcześniej" - stwierdziła sędzia.
Pokrzywdzona Monika K. powiedziała po ogłoszeniu wyroku, że jest usatysfakcjonowana jego treścią. Obrońca Jana Panasewicza, adwokat Mikołaj Pietrzak, zapowiedział apelację.pap, em