"Gruzińska" wystawa w moskiewskim Centralnym Muzeum Sił Zbrojnych przywołuje na myśl podobną ekspozycję w centrum nazistowskiego Berlina pod koniec 1939 roku, na której prezentowano tankietki, samoloty i inne wytwory... polskiego przemysłu.
Podobna pogarda dla pokonanych i prostackie, "jedynie słuszne" komentarze.
Eksponaty zostały tak dobrane, by ilustrować nieodmiennie tę samą tezę: przeciwko Rosji jest cały świat, ta jednak nadal pozostaje zwycięska. Podobnie jak w „1612" i filmach Eisensteina czuwa nad nią nieomylny wódz.
Przewodnicy prezentują na wystawie najróżniejsze dowody na międzynarodowy antyrosyjski "spisek", w którym Gruzini byli tylko pionkami. "Tutaj mamy jednego gruzińskiego żołnierza pozującego z czarnoskórym, z Afrykańczykiem. Wszyscy wiemy, że wielu Afrykańczyków służy w U.S. Army, to był prawdopodobnie jeden z jej instruktorów" – mówi z przekonaniem przewodnik do zwiedzających.
Nawet jeżeli to prawda, to czy Gruzja nie miała prawa szkolić swojej armii przy pomocy instruktorów z wybranego przez siebie kraju?
Tradycja chwalenia się odniesionymi zwycięstwami militarnymi jest bardzo stara. Zdradza jednak państwa nastawione na podbój i agresję. Choćby starożytni Rzymianie mieli zwyczaj odbywania triumfów, w trakcie których mordowani byli władcy i inni znaczniejsi jeńcy z podbitych krajów. Triumfalnych wjazdów do podbitych krajów nie odmówił sobie też Hitler. Także Rosja, choć jak twierdzi broni tylko "swoich obywateli" i w ich interesie "przymusiła Gruzję do pokoju", świadomie bądź nie, nawiązuje jednak do tych imperialnych tradycji.
Eksponaty zostały tak dobrane, by ilustrować nieodmiennie tę samą tezę: przeciwko Rosji jest cały świat, ta jednak nadal pozostaje zwycięska. Podobnie jak w „1612" i filmach Eisensteina czuwa nad nią nieomylny wódz.
Przewodnicy prezentują na wystawie najróżniejsze dowody na międzynarodowy antyrosyjski "spisek", w którym Gruzini byli tylko pionkami. "Tutaj mamy jednego gruzińskiego żołnierza pozującego z czarnoskórym, z Afrykańczykiem. Wszyscy wiemy, że wielu Afrykańczyków służy w U.S. Army, to był prawdopodobnie jeden z jej instruktorów" – mówi z przekonaniem przewodnik do zwiedzających.
Nawet jeżeli to prawda, to czy Gruzja nie miała prawa szkolić swojej armii przy pomocy instruktorów z wybranego przez siebie kraju?
Tradycja chwalenia się odniesionymi zwycięstwami militarnymi jest bardzo stara. Zdradza jednak państwa nastawione na podbój i agresję. Choćby starożytni Rzymianie mieli zwyczaj odbywania triumfów, w trakcie których mordowani byli władcy i inni znaczniejsi jeńcy z podbitych krajów. Triumfalnych wjazdów do podbitych krajów nie odmówił sobie też Hitler. Także Rosja, choć jak twierdzi broni tylko "swoich obywateli" i w ich interesie "przymusiła Gruzję do pokoju", świadomie bądź nie, nawiązuje jednak do tych imperialnych tradycji.