Hasło „Polska Chrystusem narodów” było dobre dla Polaków stłamszonych po nieudanych powstaniach narodowych – trzeba ich było w końcu jakoś pocieszyć - ale współcześnie jest kompletnie pozbawione sensu i ocierające się o masochizm. Nareszcie ktoś o tym mówi i bardzo dobrze, że jest to prezydent RP.
Postrzeganie Polski jako ofiary pokutuje w naszej świadomości od XIX wieku, od czasu, kiedy taka idea zrodziła się w głowach naszych narodowych wieszczów. Paradoksalnie fatalizm i celebrowanie klęsk odżyły akurat po sukcesie, jakim było wyrwanie się spod „skrzydeł" Wielkiego Brata.
Pierwszym filmem kostiumowym jaki kojarzę z czasów III RP był ( skądinąd świetnie zrobiony ) „Szwadron" traktujący o upadku powstania styczniowego. W „Ogniem i Mieczem" Hoffman chętnie pokazał klęskę husarii pod Żółtymi Wodami, brak jednak choćby opisanego przez Sienkiewicza Beresteczka. Najbardziej niesmaczny jest chyba jednak film „Wrota Europy", gdzie zgwałcona Matka Polka wyje na stosach polskich trupów. Reżyser wydaje się nie dostrzegać faktu, że wojnę z bolszewikami Polska wygrała i to zdecydowanie. W kolejnych latach było podobnie. Wymieńmy krótko: Muzeum Powstania Warszawskiego, „Katyń" i produkowane właśnie, kontrowersyjne „Westerplatte". Wszystkie trzy inwestycje są wprawdzie potrzebne, ale ich zestawienie ma symptomatyczny wydźwięk.
Smutna prawda jest taka, że jeżeli powstaje pozbawione kompleksów i zbędnej martyrologii dzieło traktujące o naszej historii to jego twórcami rzadko są Polacy. Najbardziej porywający epizod o Polakach walczących na Zachodzie w II wojnie światowej? Jak dla mnie: film „Bitwa o Anglię", a dokładniej fragmenty z wyczynami naszych lotników. Najpiękniejsza współczesna pieśń o polskich bohaterach? Czy czasem nie „40-1" szwedzkiego Sabbatonu?
Prezydent chciałby zmienić postrzeganie historii Polski za granicą. Jednak powinniśmy zacząć od sprzątania własnego podwórka. Czy dziecku, które z nowoczesnych mediów dowiaduje się prawie wyłącznie o klęskach i pogromach, Polska może kojarzyć się z krajem sukcesu?
Przekonaliśmy się też boleśnie, że romantyczne uniesienia i naiwne nadstawianie karku za innych jest potwornie nieskuteczne. Świat ceni nas natomiast za chociażby bezkrwawe – choć może dla wielu kontrowersyjne – rozmontowanie komunizmu, o coraz mocniejszej gospodarce i pozycji międzynarodowej nie wspominając.
Reasumując: dla Polaków skończył się czas brania kijów i rozpamiętywania klęsk. Zaczął się ponownie czas zwycięstw. Jeśli nie wydarzy się żaden globalny kataklizm mamy przed sobą okres prosperity i sukcesów. Pamiętajmy o bohaterach, którzy nie wahali się stanąć do walki za ojczyznę i przegrali, ale przedkładajmy nad nich tych, którzy odnosili sukcesy. Niech naszym wzorem nie będzie zaszczuty na bagnach powstaniec styczniowy, ale rycerz spod Grunwaldu, husarz spod Kircholmu i budowniczy Gdyni.
Pierwszym filmem kostiumowym jaki kojarzę z czasów III RP był ( skądinąd świetnie zrobiony ) „Szwadron" traktujący o upadku powstania styczniowego. W „Ogniem i Mieczem" Hoffman chętnie pokazał klęskę husarii pod Żółtymi Wodami, brak jednak choćby opisanego przez Sienkiewicza Beresteczka. Najbardziej niesmaczny jest chyba jednak film „Wrota Europy", gdzie zgwałcona Matka Polka wyje na stosach polskich trupów. Reżyser wydaje się nie dostrzegać faktu, że wojnę z bolszewikami Polska wygrała i to zdecydowanie. W kolejnych latach było podobnie. Wymieńmy krótko: Muzeum Powstania Warszawskiego, „Katyń" i produkowane właśnie, kontrowersyjne „Westerplatte". Wszystkie trzy inwestycje są wprawdzie potrzebne, ale ich zestawienie ma symptomatyczny wydźwięk.
Smutna prawda jest taka, że jeżeli powstaje pozbawione kompleksów i zbędnej martyrologii dzieło traktujące o naszej historii to jego twórcami rzadko są Polacy. Najbardziej porywający epizod o Polakach walczących na Zachodzie w II wojnie światowej? Jak dla mnie: film „Bitwa o Anglię", a dokładniej fragmenty z wyczynami naszych lotników. Najpiękniejsza współczesna pieśń o polskich bohaterach? Czy czasem nie „40-1" szwedzkiego Sabbatonu?
Prezydent chciałby zmienić postrzeganie historii Polski za granicą. Jednak powinniśmy zacząć od sprzątania własnego podwórka. Czy dziecku, które z nowoczesnych mediów dowiaduje się prawie wyłącznie o klęskach i pogromach, Polska może kojarzyć się z krajem sukcesu?
Przekonaliśmy się też boleśnie, że romantyczne uniesienia i naiwne nadstawianie karku za innych jest potwornie nieskuteczne. Świat ceni nas natomiast za chociażby bezkrwawe – choć może dla wielu kontrowersyjne – rozmontowanie komunizmu, o coraz mocniejszej gospodarce i pozycji międzynarodowej nie wspominając.
Reasumując: dla Polaków skończył się czas brania kijów i rozpamiętywania klęsk. Zaczął się ponownie czas zwycięstw. Jeśli nie wydarzy się żaden globalny kataklizm mamy przed sobą okres prosperity i sukcesów. Pamiętajmy o bohaterach, którzy nie wahali się stanąć do walki za ojczyznę i przegrali, ale przedkładajmy nad nich tych, którzy odnosili sukcesy. Niech naszym wzorem nie będzie zaszczuty na bagnach powstaniec styczniowy, ale rycerz spod Grunwaldu, husarz spod Kircholmu i budowniczy Gdyni.