Komentując wyniki wyborów parlamentarnych w czerwcu 1989 r., powiedział: "Nie ulega wątpliwości, że te wybory były przegrane, ale to nie był nokaut".
Pytany, czy podczas rozmów w Magdalence zostało ustalone, że to on ma być prezydentem, Jaruzelski odparł, że "personalnie nie zostało to przesądzone".
"Była decyzja, że prezydent, i to z dużymi uprawnieniami, pochodzący ze strony partyjno-rządowej będzie" - powiedział Jaruzelski. Jak dodał, wtedy w Magdalence padło jego nazwisko, ale nieoficjalnie.
"Ale potem pojawiły się głosy, w tym Lecha Wałęsy, że ja nie jestem odpowiednim kandydatem na to miejsce, z uwagi chociażby na wprowadzenie stanu wojennego. I, o dziwo, Lech Wałęsa wskazał, że on mógłby zgodzić się na kandydaturę generała Kiszczaka. Ja przyjąłem to do wiadomości i publicznie ogłosiłem, że +kandydować nie będę, niech kandyduje gen. Kiszczak+" - opowiadał Jaruzelski.
"Potem pojawiło się bardzo wiele rezolucji, apeli ze strony różnego rodzaju organizacji partyjnych, kombatanckich, wojskowych, różnych środowisk, które wskazywały, że ja powinienem jednak prezydentem zostać" - mówił Jaruzelski.
Dodał, że bardzo duże znaczenie miała w tej kwestii opinia prezydenta USA George'a Busha. "On odbył ze mną długą rozmowę, w której przekonywał, że powinienem przyjąć tę kandydaturę" - wspominał Jaruzelski.
6 lutego przypada 20. rocznica rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu, które zapoczątkowały upadek komunizmu i przemiany polityczne nie tylko w Polsce, ale również w całej Europie Środkowo-Wschodniej.pap, keb
Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!