"Graliśmy bardzo źle, było mnóstwo niedokładnych podań w pomocy. Gdy traci się piłkę w ataku, masz zawsze czas, żeby zorganizować grę w obronie. W przypadku gdy rywal przejmował piłkę w środku boiska, tego czasu już nie mieliśmy. Tym bardziej, że Irlandczycy często grali długimi podaniami".
Holender przyznał, że sam nie wie, co się stało z Borucem. Tłumaczył też, że z powodu infekcji jelita, musiał zrezygnować z Łukasza Fabiańskiego. Podkreślił, że na pewno nie presja wpłynęła na postawę Boruca. "Ten facet ma 29 lat, grał w reprezentacji, Lidze Mistrzów i w 20 meczach przeciwko Glasgow Rangers, gdzie presja jest znacznie większa" - stwierdził.
Beenhakker uważa, że Polska ma cały czas szansę na awans do mistrzostw świata, które w przyszłym roku rozegrane zostaną w Republice Południowej Afryki. "Porażka dla nas oznacza, że najkrótsza droga do mundialu, czyli awans z pierwszego miejsca znacznie się oddaliła. Ale cały czas jesteśmy w grze z szansą na zajęcie drugiego miejsca w grupie" - podsumował.
Szkoleniowiec gospodarzy Nigel Worthington nie ukrywał satysfakcji ze zwycięstwa nad Polską. "Zagraliśmy naprawdę dobre spotkanie, jestem zadowolony z poziomu jaki zaprezentowaliśmy. Pierwsze 25 minut było znakomite w naszym wykonaniu, zdobyliśmy bramkę, choć wcześniej jeszcze stworzyliśmy dwie sytuacje. Udało nam się zepchnąć rywali do obrony. Początek drugiej połowy był wymarzony, pozwolił nam na spokojną grę. Warunki były trudne na boisku, nie tylko murawa, ale wiał też silny wiatr. Były one jednak równe dla obu drużyn, moi piłkarze potrafili się do nich dostosować" - skomentował.
"Teraz czeka nas fantastyczna noc, ale jutro wracamy do pracy. Jesteśmy w połowie drogi, dlatego prawdziwe świętowanie zostawiamy sobie na środową noc po spotkaniu ze Słowenią. W meczu z San Marino straciliśmy przez żółte kartki trzech zawodników. Przeciwko Słowenii będą już z nami" - dodał.
ab, pap