Święta góra australijskich Aborygenów - Uluru, znana dawniej jako Ayers Rock, może zostać zamknięta dla turystów, pragnących wspiąć się po jej zboczach. Zakaz wywołał gwałtowną debatę w kraju, łącznie z protestem części deputowanych do parlamentu.
Jak podały australijskie media, przeciwnicy zakazu w parlamencie argumentują, że co roku Uluru odwiedza ponad 350 tys. turystów; kilka tysięcy wspina się na zbocza liczącego 346 metrów wysokości malowniczego czerwonego wzgórza. Wprowadzenie zakazu oznaczałoby straty materialne, także dla Aborygenów, którzy w 1985 roku odzyskali kontrolę nad rejonem Uluru i otaczającym górę parkiem narodowym Uluru-Kata Tjuta.
Miejscowa grupa Aborygenów - Nguraritja uważa cały obszar parku za święte terytorium plemienne. Park, znajdujący się na liście światowego dziedzictwa UNESCO, pozostaje pod wspólnym zarządem przedstawicieli plemienia i władz federalnych.
Zakaz wspinania się na Uluru zgodnie z zamierzeniami rządu ma być wprowadzony w ciągu 18 miesięcy po przeprowadzeniu "publicznych konsultacji". Wcześniej winien także zostać podpisany przez ministra środowiska Petera Garretta.
Konserwatywni politycy zapowiedzieli już, że wystąpią do premiera Kevina Rudda o zablokowanie planów, ich zdaniem szkodzących turystyce. Przeciwko ograniczeniom opowiedział się też lokalny resort turystyki.
Aborygeni zapowiadają walkę o ochronę góry, i tak już dotkniętej procesem erozji. "Nikt się nie wspina na budynki Watykanu czy świątynie buddyjskie" - argumentował cytowany przed media w czwartek przedstawiciel starszyzny plemiennej w Uluru, Vince Forrester.pap, keb/bcz