Policja ujęła studenta piątego roku zarządzania, który kilka lat szantażował ludzi z regionów Krakowa. Zbierał plotki, wysyłał listy, groził kompromitującymi nagraniami bądź zdjęciami. Część osób płaciła.
Biznesmeni, działacze samorządowi, a nawet księża byli wybierani przez szantażystę na swoje ofiary. Zdaniem policji proceder trwał od 7 lat, w tym czasie za milczenie płaciło od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Utrzymanie tajemnicy miał kosztować od 100 zł do 5 tys zł.
"Mężczyzna wychodził z założenia, że każdy ma coś do ukrycia. Zbierał plotki o znanych ludziach w regionie, a potem szantażował ich. W rzeczywistości żadnych kompromitujących materiałów nie miał" -wyjaśnia Katarzyna Ciosło z zespołu prasowego małopolskiej policji.
Policja przygotowała na niego zasadzkę. Wpadł w momencie, gdy miał odbierać pieniądze za milczenie od kolejnego szantażowanego. Tłumaczył się- "Każdy boi się kompromitacji i ma coś na sumieniu". Jego ofiarami padali ludzie o dobrej opinii. Swój szantaż budował na plotkach, pogłoskach- głownie dotyczących nadużyć finansowych i spraw osobistych. Teraz grozi mu kara do trzech lat więzienia.
PAP, oju/bcz
"Mężczyzna wychodził z założenia, że każdy ma coś do ukrycia. Zbierał plotki o znanych ludziach w regionie, a potem szantażował ich. W rzeczywistości żadnych kompromitujących materiałów nie miał" -wyjaśnia Katarzyna Ciosło z zespołu prasowego małopolskiej policji.
Policja przygotowała na niego zasadzkę. Wpadł w momencie, gdy miał odbierać pieniądze za milczenie od kolejnego szantażowanego. Tłumaczył się- "Każdy boi się kompromitacji i ma coś na sumieniu". Jego ofiarami padali ludzie o dobrej opinii. Swój szantaż budował na plotkach, pogłoskach- głownie dotyczących nadużyć finansowych i spraw osobistych. Teraz grozi mu kara do trzech lat więzienia.
PAP, oju/bcz