Zawodnik AZS AWF Warszawa uzyskał odległość 21,91, cztery centymetry gorszą od jego rekordu Polski, ale nie ukrywał złości i rozczarowania. "Przegrałem! Z czego mam się cieszyć? Złoty medal był w moim zasięgu" - powiedział i dodał, że "pocieszam się tylko tym, iż żaden kulomiot bezpośrednio po sięgnięciu po złoto igrzysk olimpijskich nie został mistrzem świata".
Wygrał, najlepszym w tym roku rezultatem na świecie, Amerykanin Christian Cantwell - 22,03. Na podium stanął jeszcze Niemiec Ralf Bartels z rekordem życiowym 21,37.
Rozdanie medali
W sobotę rozdano ponadto jeszcze dwa komplety medali - na 10 000 m kobiet triumfowała, pod nieobecność mistrzyni olimpijskiej Etiopki Tirunesh Dibaby, 19-letnia Kenijka Linet Chepkwemoi Masai - 30.51,24, która na ostatnich metrach wyprzedziła Etiopki - Meselech Melkamu - 30.51,24 i mistrzyni olimpijską (2004) i świata (2007) na 5000 m Meseret Defar - 30.51,95.
Przed południem natomiast w centrum miasta, przed Bramą Brandenburską, najlepszy w chodzie na 20 km okazał się mistrz olimpijski z Pekinu Rosjanin Walery Borczyn. Na drugim miejscu uplasował się Chińczyk Hao Wang, a na trzecim Meksykańczyk Eder Sanchez.
Polacy na metę dotarli bardzo zmęczeni. Artur Brzozowski (Znicz Biłgoraj) zajął 26. miejsce, a Jakub Jelonek (AZS AWF Kraków) 38.
Drugi z nich potrzebował nawet pomocy sztabu medycznego. "Czułem się bardzo słabo, miałem mroczki przed oczami" - przyznał Jelonek.
Tyczkarki i Ziółkowski w finale
W południowej sesji o awans do finału walczyły tyczkarki. Brązowa medalistka ateńskich igrzysk Anna Rogowska (SKLA Sopot) i wicemistrzyni świata z Helsinek Monika Pyrek (MKL Szczecin) schodziły ze skoczni zadowolone i uśmiechnięte. Obie zgodnie stwierdziły, że eliminacje są znacznie trudniejsze od finału.
Nie udało się to natomiast Joannie Piwowarskiej (AZS AWF Warszawa), która w pierwszej próbie przeskoczyła 4,25, ale 4,40 okazało się być za wysoko.
Do półfinału na 100 m nie awansował Dariusz Kuć (AZS AWF Kraków), który po raz pierwszy miał okazję rywalizować w jednej serii z mistrzem olimpijskim i rekordzistą świata Usainem Boltem.
W piątym, ostatnim biegu ćwierćfinałowym zajął wynikiem 10,38 ósme, ostatnie miejsce. Jamajczyk niespodziewanie był drugi (10,03), ale przez cały dystans kontrolował sytuację. Wygrał Daniel Bailey (10,02) z Antigui i Barbudy.
Bolt, tradycyjnie już, przeszedł obok dziennikarzy bez słowa komentarza, poklepując jedynie mijanych po drodze zawodników.
"Nie mogę być zadowolony, bo 10,38 jest przeciętnym wynikiem. Celem był awans do półfinału. Nie wyszedł mi jednak start i się spiąłem" - skomentował Kuć.
Czasy poniżej 10 sekund uzyskali w ćwierćfinałach: Jamajczyk Asafa Powell - 9,95 i Amerykanin Tyson Gay - 9,98.
Przed południem do finału zakwalifikowali się Katarzyna Kowalska (3000 m z przeszkodami) i mistrz olimpijski z Syndey Szymon Ziółkowski (rzut młotem).
Zawodniczka LKS Vectra DGS Włocławek) wynikiem 9.26,93 o ponad siedem sekund poprawiła rekord życiowy. Jak przyznała, trochę przestraszyła się, że na ostatniej prostej rywalki ją miną. "Uratował mnie spokój. W finale nie mam nic do stracenia. Jeśli znajdę się w ósemce, będzie to wielki sukces".
Ziółkowski (AZS Poznań) cieszył się, że po raz pierwszy w życiu udało mu się w mistrzostwach świata w pierwszej próbie zakwalifikować do finału. Nie był jednak zadowolony z techniki. "Ten rzut (77,89) daleko odbiega od jakiejkolwiek estetyki w tej konkurencji" - ocenił.
Przypomniał, że podobnie było w 2000 roku w igrzyskach olimpijskich w Sydney. "Tam trener Czesław Cybulski zażyczył sobie, by w eliminacjach rzucać na maksa i też wywinąłem takiego fiflaka jak teraz. Nie miałbym nic przeciwko temu, by w Berlinie tak samo się skończyło jak w Australii" - dodał.
Niespodzianką zakończyły się kwalifikacje w trójskoku. W finale nie wystąpi Nadieżda Alechina, mająca najlepszy w tym roku rezultat na świecie - 15,14 (26 lipca w Czeboksarach). Rosjanka osiągnęła w trzeciej próbie - po dwóch nieudanych - odległość zaledwie 13,60. Trybańska uzyskała szesnasty wynik - 14,06, gorszy o 18 cm od rekordu życiowego.
pap, em