Rogowska jest drugą Polką, która wysłuchała Mazurka Dąbrowskiego na imprezie IAAF tej rangi. Pierwszą była Wanda Panfil, która w 1991 roku najszybciej przebiegła w Tokio maraton.
Na najwyższym stopniu podium MŚ stanęło w sumie dziewięcioro polskich lekkoatletów. Trzykrotnie po złoty medal sięgnął chodziarz Robert Korzeniowski.
Polscy mistrzowie świata w lekkiej atletyce:MŚ Helsinki (7-14 sierpnia 1983)
Zdzisław Hoffmann (trójskok)
Edward Sarul (pchnięcie kulą)MŚ Tokio (23 sierpnia - 1 września 1991)
Wanda Panfil (maraton)MŚ Ateny (1-10 sierpnia 1997)
Robert Korzeniowski (50 km chód)MŚ Sewilla (20-29 sierpnia 1999)
sztafeta 4x400 m (Tomasz Czubak, Robert Maćkowiak, Jacek Bocian, Piotr Haczek; po
dyskwalifikacji USA)MŚ Edmonton (3-12 sierpnia 2001)
Szymon Ziółkowski (rzut młotem)
Robert Korzeniowski (50 km chód)MŚ Paryż (23-31 sierpnia 2003)
Robert Korzeniowski (50 km chód)MŚ Berlin (15-23 sierpnia 2009)
Anna Rogowska (skok o tyczce)Skandaliczne potraktowanie mistrzyń
"Zepsuli mi jedną z najpiękniejszych chwil w życiu" - skomentowała ceremonię wręczenia medali najlepszym
tyczkarkom mistrzostw świata w
Berlinie Monika Pyrek (MKL Szczecin). W poniedziałek ex aequo z Amerykanką Chelsea Johnson wywalczyła srebro,
przegrywając jedynie z Anną Rogowską.
"Zaczęło się od tego, że wyczytano mnie jako brązową medalistkę. A ja wcale nie czuję się gorsza od Johnson tylko dlatego, że moje nazwisko zaczyna się na dalszą literę alfabetu niż jej" - powiedziała PAP Monika Pyrek.
To jednak nie koniec błędów organizatorów. "Potem źle powieszono nam na szyi medale. Ja dostałam ten przeznaczony dla Chelsea, a ona mój" - wyjaśniła.
"Wreszcie na koniec poproszono mnie, bym na wskazany adres odesłała medal, bo nie zdążyli na nim wygrawerować sylwetki tyczkarki. To jakiś skandal i bardzo mi przykro" - zakończyła rozgoryczona Polka, która na podium stała ze łzami w oczach.
Wszyscy mówili o Rosjance
Polscy lekkoatleci i większość sztabu szkoleniowego są zdziwieni sytuacją, w której media więcej uwagi poświęcają porażce Jeleny Isinbajewej w skoku o tyczce niż zwycięstwu Anny Rogowskiej. "Media kochają sensację, a taką jest przegrana Rosjanki. Jednak bohaterkami konkursu były Polki" - uważa prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, Jerzy Skucha.Skucha przyznał, że jest zażenowany tą sytuacją, choć "to samo życie".
"Media kochają sensację, a taką jest porażka Isinbajewej. Moim zdaniem jednak to dwie Polki (srebrny medal wywalczyła Monika Pyrek) były bohaterkami rywalizacji w skoku o tyczce. Dziwi mnie, że na główny plan wysunięto Rosjankę, a dopiero na końcu pisze się o Rogowskiej i Pyrek" - powiedział Jerzy Skucha.
Polscy sportowcy zbulwersowani
Wtórował mu p.o. szefa szkolenia PZLA Jacek Zamecznik: "To wielki sukces Ani. Dla mnie w tym konkursie Isinbajewej nie było, bo nie została sklasyfikowana".
Wicemistrz olimpijski w rzucie dyskiem Piotr Małachowski podkreślił, że denerwuje go fakt niedoceniania sukcesu Rogowskiej.
"Co włączę telewizję czy wezmę gazety do ręki, to wszędzie jest tylko Jelena Isinbajewa. A to przecież Ania Rogowska odniosła sukces. Rosjanka przegrała, bo była słaba. Sport jest taki, że wygrywa lepszy" - powiedział.
Z kolei wicemistrz świata w pchnięciu kulą Tomasz Majewski uważa, że wyczyn tyczkarek, to niesamowity sukces całej polskiej lekkiej atletyki. "Mistrzów się nie ocenia, a Ania jest teraz najlepsza na świecie. Jak to zrobiła - nieważne. Chwała jej za to. Tego konkretnego dnia trzeba pokazać na co człowieka stać, dlatego to ona, a nie Jelena jest mistrzynią. Szkoda, że tego nie przedstawia się w ten sposób" - dodał.
Srebrny medalista z Berlina w rzucie młotem Szymon Ziółkowski zwrócił uwagę, że Isinbajewa nie zaliczyła żadnej wysokości, a "takiej gwieździe tyczki nie wypada robić takich rzeczy".
"W sporcie jednak nie wszystko jest proste. Gdyby tak było, to medale wysyłaliby pocztą. Media zawsze interesuje sensacja, w tym przypadku trzy nieudane próby Isinbajewej, a nie wielki sukces, jak zwycięstwo Rogowskiej" - dodał.
Nieco inne spojrzenie ma trener płotkarza Artura Nogi, Andrzej Radiuk, który zauważył, że gdyby Rogowska skoczyła rekord kraju, na pewno miałoby to inny wydźwięk w mediach.
"Przykre, że nie docenia się Polki, ale wynik 4,75 jest - obiektywnie mówiąc - przeciętny. My się z tego jednak cieszymy, bo mistrzów świata mamy niewielu" - stwierdził Radiuk.
Jego opinię w dużym stopniu podziela mąż i trener polskiej mistrzyni, Jacek Torliński: "Jelena jest wybitnym sportowcem, numerem jeden w tyczce i tak też na razie zostanie. Nie staram się tego w żaden sposób podważać, dlatego zrozumiałe, że to o niej głównie piszą media".
pap, keb