"Nigdy nie utrzymywałem relacji z nieletnimi" - powtórzył Berlusconi. Dodał, że w jego rezydencjach nie odbywało się nic oprócz "miłych kolacji, nieskazitelnych pod względem moralności i elegancji".
"Nigdy nie zaprosiłem świadomie do mojego domu osób mało poważnych" - stwierdził włoski premier. To jego komentarz do informacji o tym, że do jego rzymskiej rezydencji Palazzo Grazioli przedsiębiorca z Bari sprowadzał kobiety, wśród nich prostytutki.
"Dziennikarze dali się podpuścić"
Odnosząc się do słów ostrej krytyki ze strony katolickiego dziennika "Avvenire", który potępił jego postępowanie, premier oświadczył: "Także oni wpadli w pułapkę kalumnii przeciwko mnie biorąc za prawdziwe fałszywe informacje".
Berlusconi z żalem mówił również o końcu swego małżeństwa z Veroniką Lario, która złożyła pozew o rozwód. "Trudno przyjąć do wiadomości to, że po trzydziestu latach wiele zmieniło się w życiu, zwłaszcza jeśli przeżyło się prawdziwą historię miłości" - wyznał.
"Trzydzieści lat to nie jest jeden dzień" - podkreślił. Premier zdementował także pogłoski o tym, jakoby doniesienia, określane przez media jako seksgate, poróżniły go z córkami Mariną i Barbarą.
pap, keb