53-letnia Veronica Lario, która jest drugą żoną szefa włoskiego rządu i matką trojga jego dzieci, opowiada, jak w kwietniu tego roku podjęła decyzję w sprawie rozwodu. Zrobiła to - jak mówi - gdy mąż powiedział, że udaje się w interesach do Neapolu, w rzeczywistości zaś pojechał na urodziny 18-letniej modelki mieszkającej w tym mieście.
72-letni premier Włoch zaprzeczył oficjalnie, jakoby utrzymywał niewłaściwe stosunki z Noemi Letizią lub z jakąkolwiek inną kobietą. Tymczasem skandal medialny wokół jego osoby narastał. Cztery kobiety potwierdziły w zeznaniach składanych przed prokuratorem, że brały pieniądze za uczestniczenie w przyjęciach premiera w jego rezydencjach.
Prostytutka Patrizia D'Addario i zarazem kandydatka startująca w wyborach lokalnych w Bari przedstawiła w czerwcu władzom sądowym kilka nagrań rozmów z Berlusconim i film nagrany telefonem komórkowym. Jej zeznania premier skomentował krótko: "Nie jestem święty".
Książka, napisana przez włoską dziennikarkę Marię Latelli, zatytułowana "Tendenza Veronica", jest nową wersją książki wydanej przez nią w 2004 roku.
Autorka podkreśla, że "incydent neapolitański" był jedynie ostatnim problemem w stosunkach małżonków Berlusconich i przeważył szalę. "To było ostatnie kłamstwo" - powiedziała Veronica Lario. Dodała, że w tej sytuacji najlepszym wyjściem dla "zachowania szacunku dla samej siebie" jest rozwód.
Autorka książki zapytała żonę Berlusconiego, czy 18-letnia Noemi Letizia nie jest przypadkiem córką Silvio Berlusconiego. Odpowiedź Veroniki brzmiała: "Gdyby naprawdę była córką Silvio, drzwi mego domu byłyby dla niej otwarte, ale wiem, że nią nie jest".
Berlusconi zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek płacił kobiecie za seks. Wszystkie oskarżenia pod swoim adresem zakwalifikował jako kłamstwa sfabrykowane przez opozycję i lewicowe media.
Mimo skandali z udziałem Berlusconiego, opisywanych od tygodni przez media, jego popularność wśród Włochów bynajmniej nie maleje. Koalicja cetroprawicowa, która wygrała wybory wiosną 2008 roku, pozostaje stabilna.
ND, PAP