Film jest owocem podróży laureata Oscara do kilku krajów Ameryki Południowej, a jeden z jego bohaterów to kontrowersyjny przywódca Wenezueli, oskarżany o łamanie praw demokracji i dławienie głosu opozycji. Kontrowersje, zauważa się, wzbudza też sam film w części jemu poświęconej, gdyż nie brakuje opinii, że przedstawia go w sposób zbyt idealny i jednostronny.
Nie wszyscy byli zadowoleni z wizyty Chaveza
Wokół przyjazdu Chaveza, o którym w kuluarach już wcześniej krążyły nieoficjalne pogłoski, budowano w Wenecji prawdziwie filmowe napięcie: wiadomości o jego wizycie do ostatniej chwili nie potwierdzał nawet Stone. Prezydent dotarł na Lido tak jak filmowe gwiazdy witany przez tłum fotoreporterów, a następnie przeszedł po czerwonym dywanie. Towarzyszy mu 50 ochroniarzy. Przed Palazzo del Cinema pojawiły się transparent powitalny i czerwone sztandary, a przeciwko wizycie Chaveza manifestowało dwóch wenezuelskich imigrantów.
Na taką reklamę mógł liczyć tylko on
Ze względu na przyjazd Chaveza w wielu festiwalowych miejscach wprowadzono zaostrzone środki bezpieczeństwa. Wcześniej na konferencji prasowej w Wenecji Stone bronił prezydenta. Zapytany przez dziennikarzy, dlaczego w jego dokumencie nie wspomina się ani słowem o falach protestów przeciwko niemu, reżyser odparł: "Został on wybrany w dwunastu różnych wyborach, a Wenezuela pod jego rządami odnotowała wyraźną poprawę sytuacji gospodarczej". Ponadto autor filmu zaprotestował przeciwko "instrumentalnemu" jego zdaniem prezentowaniu Wenezueli Chaveza przez USA i międzynarodową prasę jako kraju "niedemokratycznego". - South of the Border - oświadczył Oliver Stone - powstał po to, by "zwalczać głupotę prasy".
pap, dar