Skok, do którego doszło przed świtem, oszołomił szwedzkich policjantów, którzy nie mogli użyć do pościgu własnych helikopterów, ponieważ podejrzewano, że w hangarze podłożono ładunki wybuchowe.
Tuż po piątej nad ranem złodzieje wyskoczyli na dach depozytu z gotówką należącego do firmy ochroniarskiej G4S i wybili okno, by dostać się do środka. Wewnątrz znajdowali się pracownicy firmy, ale nikt nie został ranny. Świadkowie twierdzą, że w czasie napadu słyszeli wybuchy, ale nie wiadomo, czy użyto materiałów wybuchowych.
Policja nie jest pewna, czy złodzieje zdołali wynieść pieniądze, ale świadkowie widzieli jak do śmigłowca ładowano jakieś przedmioty. Jeden ze świadków relacjonował w telewizji TV4, że szary śmigłowiec wisiał nad budynkiem około 15 minut: "Dwóch mężczyzn zsunęło się w dół i widziałem, jak wciągali do góry pieniądze". Policja znalazła helikopter, którego najprawdopodobniej użyto do napadu porzucony w pobliżu jeziora na północ od Sztokholmu. Wcześniej zgłoszono jego kradzież.
W Szwecji w ostatnich latach doszło do kilku spektakularnych kradzieży. W ubiegłym roku grupa złodziei włamała się do sortowni poczty w Goeteborgu. Podczas ucieczki sparaliżowała znaczną część miasta, rozrzucając na jezdni kolce i podpalając kilka samochodów.
W 2006 roku na lotnisku w tym samym mieście grupa zamaskowanych rabusiów przebiła się przez bramki i zatrzymała pracowników wyładowujących z samolotu pasażerskiego kontener zagranicznej waluty wart 7,8 mln koron (1,1 mln dolarów).
pap, keb