Środowy eksperyment polegał na sprawdzeniu działania pierwszego członu rakiety, natomiast dołączone do niego człon drugi i załogowy statek Orion były pozbawionymi silników atrapami - dlatego cały zestaw nosił odrębną nazwę Ares I-X.
Licząca 100 metrów wysokości rakieta wystartowała o godzinie 11.30 czasu lokalnego (16.30 czasu polskiego). Napędzane stałym paliwem silniki pierwszego członu pracowały przez dwie minuty. Gdy zakończyły pracę, Ares I-X leciał na wysokości 45 kilometrów z prędkością bliską pięciokrotnej prędkości dźwięku. Pierwszy człon oddzielił się wtedy od pozostałych części rakiety i opadł na spadochronach na powierzchnię Atlantyku, gdzie miał go wyłowić statek badawczy NASA. Dalsza praca polegać będzie na przenalizowaniu zapisów ponad 700 zamontowanych w rakiecie czujników.
Atrapy członu drugiego i Oriona kontynuowały wznoszenie do wysokości około 50 kilometrów, a następnie spadły do oceanu.
Ograniczenia budżetowe wobec państwowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) sprawiają, iż pierwszy start nowej rakiety może być zarazem ostatnim. Jedna z opcji, przedstawionych prezydentowi Barackowi Obamie przez zespół niezależnych ekspertów, przewiduje rezygnację z Aresa I i wynajmowanie firm komercyjnych do zapewnienia komunikacji z Międzynarodową Stacją Kosmiczną (ISS).pap, keb