Sąd uznał, że wina oskarżonego nie budzi wątpliwości, a wycofanie przyznania się do winy wynikało ze strachu przed surowszą karą, gdy okazało się, że ofiara nie żyje. - Ta linia obrony podana przez oskarżonego w żaden sposób nie może się ostać. Oskarżony swoje wyjaśnienia potwierdził przed prokuratorem, a nawet nie kwestionował tego, aby prokurator zmuszał go do składania wyjaśnień. Swoje przyznanie się do winy potwierdził następnie przed sądem, na posiedzeniu w przedmiocie zastosowania aresztu - powiedział uzasadniając orzeczenie sędzia Marcin Protasiewicz.
Wymierzając karę 25 lat pozbawienia wolności sąd wziął pod uwagę brak jakiegokolwiek motywu działania oskarżonego. - Oskarżony po prostu po spożyciu alkoholu wyszedł z domu zabierając nóż, poszedł w miasto i zabił przypadkowo napotkaną osobę. To nie był człowiek, z którym miał on konflikt, zatarg, do którego miał żal, uraz jakikolwiek, odrobinę racjonalny motyw, który choć trochę mógłby usprawiedliwić samo podjęcie zamiaru. Nic takiego nie było - podkreślił sędzia. Sąd nie znalazł żadnej okoliczności łagodzącej wobec oskarżonego. - Raziło sąd to, że oskarżony nie potrafił wyrazić pokory wobec tego, że toczy się postępowanie o śmierć człowieka, że zginął człowiek. Nawet tego oskarżony nie był w stanie uszanować - dodał sędzia Protasiewicz.
PAP, arb