- Faktycznie trasa tego biegu była iście królewska, dookoła zamku, ale o tym można pomyśleć dopiero przy dekoracji, ponieważ w czasie rywalizacji nie widzimy nic poza torem. A o obecności króla w ogóle nie wiedziałyśmy. Spotkanie z nim jednak to pewna przyjemność i bonus - powiedziała po biegu Justyna Kowalczyk. Wyjaśniła, że "w dalszym ciągu jest lekko chora, ale musi wytrzymać do końca sezonu".
- Dzisiaj trochę niewłaściwie dobraliśmy narty, ale drugie miejsce jest znakomite - podkreśliła. Przegrała tylko z reprezentantką gospodarzy Anną Olsson. Olsson przyznała, że Justyna była bardzo silna. - Była motorem finału i narzucała takie tempo, że ledwo dawałam radę dotrzymać jej kroku. Ale udało się. Bardzo się z tego cieszę, lecz również z tego, że Justyna triumfowała w klasyfikacji Pucharu Świata. Należało się jej to. To był jej sezon - przyznała.
Ze Sztokholmu biegaczki przeniosą się do Falun, gdzie od piątku do niedzieli wystąpią w trzech zawodach kończących sezon. Każde zwycięstwo - 50 pucharowych punktów. Zwycięstwo w finałowym cyklu warte jest 200 pkt dodatkowo. Walka o miejsca w czołówce toczy się jednak wyłącznie za plecami Kowalczyk - Polka zapewniła sobie już wcześniej trzy Kryształowe Kule: za triumf w klasyfikacji generalnej oraz za zwycięstwa w sprintach i na dystansach.
PAP, arb